czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 28

Zaczęłam się budzić, było mi niesamowicie ciepło, wygodnie i miło. Leżałam na czymś miękkim, poderwałam się z łóżka oglądając się na boki. W pokoju było znajomo biało, byłam tu kiedyś. Szpital. Nawet ten sam pokój. Odwróciłam się w stronę drzwi, wygodnie się układając. Do pokoju zaraz wszedł nie kto inny jak Dylan. Patrzył przenikliwie tymi swoimi zielonymi ślepiami.
-Hej -odezwał się niepewnie.
-Co chcesz? -podszedł do łóżka podsuwając do niego krzesło po czym na nie usiadł. Nie miałam nic na sobie oprócz majtek i kołdry zakrytej po szyje. Nie wiem czemu zostawiają tak ludzi w szpitalach. Oczywiście miałam podpięte do siebie miliony kabelków.
-Chciałem pogadać.
-O czym -spojrzał na mnie poważnie.
-Pamiętasz co powiedziałem ci gdy przyszedłem do ciebie?
-Kiedy?
-Kocham Cię, ja wciąż cię kocham i będę czekał aż ty mnie pokochasz -nachylił się nade mną patrząc w moje oczy. Zakryłam usta naciągając na nie kołdrę, nasze nosy niemal się stykały. Czułam się strasznie źle. -Sprawię, że i ty mnie pokochasz, każda cząstka ciebie będzie pożądała mnie i nikogo innego -mrugnął po czym zniknął. Spojrzałam na drzwi, opierał się o nie Alex. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, nie przywitał się. Wyszedł. Zrobiło mi się jakoś tak źle na sercu.. Tak pusto, jeszcze gorzej niż przez ostatni miesiąc.
Poruszyłam się niespokojnie na łóżku zaraz tego żałując, całe ciało mnie bolało, każdy jego centymetr. Wyciągnęłam ręce spod grubego materiału przyglądając się nim. Widniało na nich sporo sińców, dotykając czułam przeszywający ból. Usiadłam ostrożnie na łóżku trzymając kołdrę pod pachami. Do pokoju wbiegła moja siostra, na jej twarzy malowała się ulga. Łzy pociekły jej po policzkach a ta zaraz doskoczyła do mnie mocno mnie ściskając. Bolało strasznie.
-Ej Karo to boli... -szybko mnie puściła.
-Przepraszam.
-Też się ciesze, ze cię widzę -próbowałam się uśmiechnąć choć to nie za bardzo mi wyszło. Za to Karolina cieszyła się od ucha do ucha, co mnie w głębi duszy także cieszyło.
-Bardzo się o ciebie martwiłam -powiedziała już poważnie.
-A ja o ciebie.
-Ze mną cały czas było wszystko dobrze Alicja, nie potrzebnie się martwiłaś -kamień spadł mi z serca. Siedząc z nią czułam się jak przed całym tym zamieszaniem. Rozmawiałyśmy długo, aż do momentu mojego zaśnięcia. Przed tym kochana siostrzyczka pomogła mi ubrać luźną koszulę od piżamy, strasznie miękka i wygodną. Cieszyłam się, odciągała mnie od całego szaleństwa w głowie.

Siedziałam w samej bieliźnie pod zimną białą ścianą przyglądając się swoim dłoniom. Sporo czasu opierałam przed robieniem tego co każe ten człowiek, lecz z każdą godziną, dniem było coraz ciężej. Moje ciało było wystawiane na wielką próbę, każde uderzenie było coraz mocniejsze, coraz mocniej się na mnie odbijało. Z każdym kolejnym razem łzy płynęły większymi strumieniami przez większość czasu. Lecz mężczyzna się tym nie przejmował. Nagle drzwi się otworzyły, wszedł zadowolony z jakiegoś wyraźnego powodu. Brązowe długie włosy opadały mu swobodnie na ramiona, oczy koloru szarego przyglądały się mi wyraźnie, dość ładna buzia była uśmiechnięta, pieprzyk pod lewym okiem doskonale komponował się z rysami twarzy. 
-Biedna Alicja, nie dość że to ja wykonuję kogoś rozkazy to akurat mnie będziesz za wszystko nienawidzić, szkoda, gdyż ładna jesteś -w tej chwili stał już przy mnie, szybko złapał za włosy stawiając mnie za nogi i przyciągając do jego twarzy. Patrzyłam w te bezlitosne oczy w których malowała się teraz złość. Gdy uniósł rękę w kolejnym ciosie minionych dni..

Obudziłam się cała spocona, szybko dysząc. Zapewne krzyczałam, gdyż obok mego łóżka znajdował się Dylan. Rozpłakałam się, nie chce go, nie chce go tu teraz, chce kogoś przy kim czuję się całkowicie bezpiecznie, w kim zakochałam się mimo woli.
-Zostaw mnie! -zaczęłam krzyczeć gdy jego dłoń spoczęła na mojej -Wyjdź! -rozpłakałam się bardziej, wtedy w drzwiach pojawił się Alex. Wolno podchodził do łóżka patrząc głęboko w moje zabeczane oczy. Chwilę potem był już przy mnie tuląc mnie do swej piersi, zawiedziony Dylan wyszedł trzaskając drzwiami.
-Cssiii, wszystko będzie dobrze -szeptał czule do mego ucha w tym samym czasie głaskając mnie po głowie.

wtorek, 30 września 2014

Rozdział 27

Miesiąc później

Alex
-Ona zaginęła, nie potrafię jej odnaleźć, jestem do niczego. Zabrali mi sprzed nosa jedyną dziewczynę na której mi zależało.. -chłopak upił kolejny łyk wina z butelki, nie był pijany, ani podpity, alkohol mało co na niego działał.
-Kurde Alex uspokój się znajdziemy ją -w tym czasie do pokoju weszła dziewczyna o niebieskich włosach rzucając rozmówcom białą teczkę na stół. Oboje przestali pić. Niebieskooki pierwszy chwycił dokumenty. Przeglądał po kolei każdy papier jaki tam był podając koledze obok.
-Niemożliwe... -Alex łapać się za głowę nie wiedział już co zrobić, łzy poleciały mu po policzkach. Tom uważnie przeglądał wydruki a na końcu zdjęcia dziewczyny w czarnej bieliźnie z kompletnie zniszczonym ciałem. Na zdjęciach ciele były liczne cięcia, siniaki. Tą dziewczyną była Alicja.
-Przyszło pocztą.. -dziewczyna po chwili odezwała się. -On chce pokazać wyższość nad nami, myśli że nic nie możemy zrobić.. Ale się myli -rzuciła drugą teczkę na stół tym razem czarną. -Nikt już do niej nie zaglądał. -Dajcie spokój.. Mój tropiciel się odezwał, wie gdzie ona jest. -Mężczyźni spojrzeli na nią równocześnie. -Jedzie ze mną tylko jedna osoba zdecydujcie się, mamy około godzinę gdy jest sama, liczy się czas. Za 5 min na dole jeden z was.  -żaden nie zastanawiał się długo, Alex zszedł od razu za dziewczyną a przyjaciel nie protestował. Znajomi wsiedli do czarnego samochodu, chłopak za kierownicą. Zaraz ruszyli z piskiem opon.
Droga była długa, lecz samochód rozpędzał się niekiedy do trzystu kilometrów na godzinę. Zaparkowali zaraz przy wejściu do starego budynku. Znajomi niepewnie weszli razem do środka. W środku od początku prowadził wąski korytarz, który potem rozwidlał się na kilka innych.
-Za mną, nie mamy wiele czasu -niebiesko włosa ruszyła biegiem a chłopak za nią. Poruszali się w niezwykłym tępie, choć dziewczynie dużo brakowało do szybkości towarzysza. Korytarze, jak i przeróżne schody zaprowadziły ich pod ziemię. W końcu trafili do sporego holu, oświetlonego białym światłem. Na środku pomieszczenia stała klatka przykryta czarnym materiałem, miała ona może z metr wysokości.
Alex w niewyobrażalnym tępie znalazł się przy klatce zdejmując z niej płachtę, w środku leżała skulona dziewczyna trzęsąc się. Mimo zgrzytania zębami wyraźnie spała. Chłopak rozwalił kłódkę i bez problemu otworzył klatkę, ostrożnie dotknął swoją ukochaną, obudziła się. Krzyczała wyrywała się, błagała by zostawił ją w spokoju. Na beton spadały po kolei krople łez.
-Boże Alex nie płacz.. -Sara chciała go pocieszyć przyglądając się całej sytuacji, lecz nie bardzo wiedziała jak. Podeszła i jednym szybkim ruchem wyciągnęła koleżankę za nogi z klatki. Nie ruszała się, patrzyła ślepo w górę.
-Alicja.. -ślepy wzrok powędrował w stronę głosu, kroki chłopaka wystraszyły więzioną do tej pory dziewczynę, momentalnie zaczęła uciekać.

Alicja
W głowie miałam tylko koszmar mienionego miesiąca, nawet ciche tupanie szczurów, budziło mnie i straszyło. Nieznana mi osoba wielokrotnie przez te trzydzieści dni, katowała mnie biczem, pięściami i czym popadło w rękę, wielokrotnie ten człowiek też się do mnie dobierał, lecz na szczęście tylko na takim straszeniu mnie się kończyło.
Obudziło mnie dotknięcie zimną ręką, zaczęłam krzyczeć, nie chciałam tego znowu. Wyciągnięto mnie za nogi z tej uporczywej klatki. Leżałam patrząc w górę, chciałam płakać, lecz nie miałam na to sił, kiedy oddech mi się zestopniowywał i usłyszałam kroki od razu rzuciłam się do biegu. Nie myślałam, uciekałam. Aby dalej przed siebie, słyszałam też swoje imię, nie rozpoznałam głosu. Dziewczyna o niebieskich włosach zagrodziła mi drogę, jej oczy zabłyszczały czerwienią. Zatrzymałam się.
-Alicja, to ja Alex.. -nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć, to niemożliwe. Bałam się odwrócić, zawieść się, dostać kolejny raz w twarz. -Alicja, błagam cię, popatrz na mnie -usłyszałam kroki i znów zaczęłam biec. Tym razem zmaterializował się przede mną chłopak na którego wpadłam. Chciałam się wyrwać, lecz ten zamknął mnie w swoich objęciach, nakładając na mnie bluzę. Poczułam tak znajomy zapach.. A kiedy spojrzałam w górę straciłam przytomność.

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 26

-Alex.. -uśmiechnęłam się lekko, sama nie wiedziałam czemu, po prostu miałam wewnętrzną ochotę na to. Wiedziałam, że on chce coś powiedzieć, lecz w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Tom otworzył, stała tam niemrawa babcia, wręczyła jakiś list dla chłopaka i odeszła w pośpiechu, niespokojnie zerkając na mnie. Przyjaciel podał mi kopertę, spojrzałam na nią.

Alicja Moore
Zaginęli twoi wujowie prawda? Pewnie też i siostra. A ty będziesz następna.
Margines

Patrzyłam długo w mała karteczkę która znajdowała się w kopercie, poczułam łzy na policzkach, a potem czyjś lekki uścisk. Chwilę potem karteczka została mi zabrana a ja stałam wtulona w Alexa. Nie mogłam w to uwierzyć taki chłopak mnie tulił, ktoś kto nigdy nie powinien zwrócił na mnie uwagi. Chłopak w którym się zakochałam, tak nie mogłam okłamywać samej siebie kochałam go, od początku mnie coś z nim połączyło i mimo iż prawię go nie widuje brakuje mi jego całego. Zaraz potem rozpłakałam się na dobre.
-Csii... All.. Będzie wszystko dobrze -po czym poczułam coś delikatnego na czole, spojrzałam w górę. Jego różowe mięciutkie usta, złożyły buziaka na moim czole. Mimo iż łzy mi leciały strumykami, uśmiechnęłam się, uśmiechnęłam się do tego chłopaka. Do chłopaka przy którym cały czas chcę się uśmiechać. 
-Ja pójdę już do domu.. -powiedziałam niepewna po czym wyślizgnęłam się z objęć chłopaka.
-Odprowadzić cię? -zapytał, Tom cały czas się wszystkiemu przyglądał.
-Nie -uśmiechnęłam się szeroko, wciąż czując jak łzy spływają mi po policzkach -dojdę sama -już chciałam wychodzić kiedy przyjaciel złapał mnie za rękę.
-Jesteś pewna? Odprowadzimy cię.. -martwił się, widziałam to po nim.
-Wiem jak dojść do domu -jeszcze raz się uśmiechnęłam.
-To może chociaż przyjedziemy potem sprawdzić jak się miewasz? 
-Dobrze -wyszłam już bez słowa, zatrzaskując za sobą drzwi. Rozpłakałam się bardziej, wiedziałam że mogłam zostać, wciąż się do niego tulić.. Ale głupia musiałam zrobić inaczej. 
Gdy byłam blisko domu, poczułam ból w tyle głowy, a potem już nie czułam nic. Pustka.


19 października 1798r.
Łapacze powrócili, nie wiem co mam robić. Stanowią poważne zagrożenie dla naszej rasy. Śmierć tym razem nabiera znacznie inne znaczenie. Myślałem, że ich pokonaliśmy, że jesteśmy bezpieczni, że nigdy nie powrócą. Bezpieczna bańka mydlana prysła, teraz rodziny będą się bać o swoje małe córeczki, które będą narażone na potępienie i utratę nieśmiertelności. Brudni są blisko nas..
Podążam z wioską która wciąż ucieka od nich przemieszczając się z dnia na dzień. Na początku dawało to duże szanse na przetrwanie, lecz oni szybko się uczą, stanowczo za szybko. Ta jedna rasa oddana przez Boga diabłu, nigdy nie zrozumiem dlaczego pan tak postąpił. Diabeł nie szczędzi nam przykrości, jego poddani są potężni i niewielu z nich przyjmuje szlachetną, czystą krew którejś rasy. Nie wyobrażam sobie życia pośród nich, krzywda innych przeraża mnie, a oni robią to na co dzień. 
Nie wiem co teraz robić, miałem odłączyć się od osady w ciągu tych kilku dni gdy dotrzemy do jednego z ważnych miejsc dla mnie do przeszukania, ale teraz wszystko się zmieniło. Nie mogę pozbawić ich obrony którą mogę zaoferować. To by było wbrew moim zasadom. Myślę, iż wymyśliłem już w miarę dobrą taktykę by pokonać tych kilku łapaczy, by ta niewielka osada miała spokój na jakiś czas, a ja mógł wyruszyć na swoje poszukiwania.
Codziennie modlę się do Boga o spokój i bezpieczeństwo dla mych siostrzyczek, które na pewno znajdę i już zawsze będą bezpieczne. 
Kyle Moore 

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 25

Tymczasem u Alexa
Telefon dzwonił już z piąty raz, chłopak bardzo niecierpliwił się kto i co może od niego chcieć. Bardzo winił siebie, iż musiał zejść tak nisko by prosić tę kobietę o pomoc.
-Może odbierzesz ten zasrany telefon? Ciągle tylko dzwoni i dzwoni. Nawet nie wiesz jak mnie to denerwuje .. -wysoka blondynka która odznaczała się nieskazitelną figurą osy, siedziała na fotelu przy jej ulubionym kominku z grymasem na twarzy popalając papierosa.
-Nie moja droga, nie odbiorę, zwłaszcza przy tobie -czarnowłosy rozłożył się jeszcze bardziej na kanapie próbując przysnąć.
-To ja go odbiorę -Callisto wstała wolno kierując się do telefonu leżącego na wyciągnięcie ręki chłopaka. Gdy sięgnęła po urządzenie, Alex szybko złapał jej nadgarstek ściskając dosyć mocno.
-Jestem tu po to byś mi pomogła -otworzył oczy i spojrzał na nią oskarżycielskim tonem -a nie odbierała moje telefony -nie pozostało mu nic niż tylko wyciszyć dzwoniący dzwonek.
-Alex, kochanie.. Kiedy my się tak oddaliliśmy od siebie? -blondynka szybko zmieniła grymas, zachowanie i z wrednej pani domu stała się uwodzicielską kochanką. Bardzo liczyła by odzyskać zaufanie swojego byłego mężczyzny, był dla niej w tych czasach bardzo potrzebny. Nachyliła się nad nim licząc, że ma go w garści i kilka buziaków załatwi sprawę.
-Nie przeginaj, nie chce mieć z tobą nic wspólnego i żałuję, że kiedyś miałem. Przyszedłem prosić cię o pomoc ten jeden raz, możesz już w końcu zdecydować czy mi pomożesz? I co za to chcesz? -odepchną ją od siebie a ona znów zmieniła zachowanie. Wiedziała, że jeśli mu pomoże będzie miała go w garści za jakiś czas, przysługi dla niej nie były małe. Dużo można było stracić, za to ona miała wiele.
-Dobrze, jutro rano wyjdziemy i załatwimy to szybko, nie mam zbyt wiele czasu by pomagać jakimś zwierzętom.. 

Następnego dnia z samego rana była para zjawiła się pod drzwiami Toma. Alex wszedł pierwszy, otwierając zamek kluczem, rozglądnął się po mieszkaniu i już żałował, że zostawił przyjaciela samego.
-Idź przyprowadź go, nie będę zagłębiać się w ten smród -blondynka machnęła ręką, stając w progu. W domu panował lekki zaduch, kobieta stanowczo przesadzała ze swoimi słowami.
Szukana osoba słodko sobie spała, lecz nie sama. Bohater bardzo się zdziwił wchodząc do sypialni, dziewczyna która mu od początku się spodobała, spała przytulona do swojego przyjaciela. Poddenerwowany chłopak zaczynał wątpić czy aby na pewno tą dwójkę łączy tylko przyjaźń. Ściągnął ostrożnie Toma z łóżka nie budząc czarnowłosej, która wyglądała na taką spokojną jak spała. Mężczyźni migiem znaleźli się w progu mieszkanie gdzie Callisto już na nich czekała.
-Nie mam czasu, ktoś do mnie dzwonił muszę iść -złapała śpiącego chłopaka za głowę, ściskając dosyć mocno by ten popatrzył jej w oczy. Kobiecie szybko lecz stopniowo poczerniały gałki oczne, a czerń żyłkami rozlała się na policzki i w okolicę oczu. Tom stracił przytomność, a ręce blondwłosej pozwoliły mu upaść na ziemię.
-Nie ma za co -powiedziała -ale teraz muszę spadać, przez kilka dni nie będzie miał apetytu to wszystko, a ja odezwę się jak będzie mi potrzebny, prędzej czy później coś dla mnie zrobisz -czerń zeszła jej z twarzy ale nie z tęczówek, Alex wiedział jak to działa, a także to, iż tak nie powinno się stać. Callisto niemal rozpłynęła się w powietrzu zatrzaskując drzwi za sobą. Tom obudził się i trzymając się za głowę sam wstał nim przyjaciel zdążył go podnieść.
-Co się stało? -spojrzał w te smutne niebieskie oczy.
-Pomogłem ci, jeszcze nie wiem za jaka cenę, ale z tobą już wszystko będzie dobrze -smutny uśmiech zawisł na jego twarzy.
-Alex.. co zrobiłeś?
-Ważne jest to, że z tobą wszystko dobrze -poklepał przyjaciela po ramieniu -musimy pogadać o Alicji... -uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Alicji? Dlaczego? Wszystko z nią w porządku, przecież śpi w moim po... -nagle ucichł rozumiejąc o co chodzi, zaczął się momentalnie śmiać, czując że jest już sobą, że tak może. Teraz to on złapał kolegę za ramię -Alex -szeroko się uśmiechnął -ona jest moją przyjaciółką, przyszła wczoraj, nie pamiętam co się dokładnie działo tutaj, ale wiem, że tylko mnie usypiała, nic miedzy nami nie jest -zaczął się znowu śmiać. -Jest twoja -puścił oczko, po czym rozglądną się dookoła -oooo matkooo... -krzyknął po czym złapał się za głowę -toć ja to będę wieki sprzątał..
-Tom? Coś się stało? -oczy mężczyzn skierowały się w stronę niewielkiego korytarza do sypialni. Alicja stała patrząc się na obojgu niewyraźnie pocierając oczy. Widać było, iż jest kompletnie zaspana. Alex'owi serce zabiło szybciej.

Alicja
Obudził mnie jakiś krzyk, leniwie ściągnęłam się z łóżka idąc sprawdzić co się dzieje. Byłam trochę zawiedziona, pierwszy raz od kilku dni spało mi się naprawdę dobrze. Przecierając oczy szłam w stronę krzyku.
-Tom? Coś się stało? -kiedy ustałam i przestałam trzeć powieki zamarłam. Stał tam Tom jak i Alex. Kompletnie nie wiedziałam jak zareagować, cała moja senność odpłynęła w jednej chwili.

poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 24

Stojąc pod drzwiami Toma obawiałam się czegoś, sama nie wiem dokładnie czego. Tyle ostatnio zwaliło mi się na głowę, że już nie potrafiłam trzeźwo myśleć, byłam tak strasznie pogrążona w smutku i niepokoju. Zapukałam raz, drugi. Nikt nie otwierał. Pięć minut patrzenia w drzwi z obojętną miną i kolejny raz pukam. Nic, cisza. Kolejne pukanie, nikt nie otwiera, słychać tylko jak przewraca się jakiś mebel. Nie myślałam, pukałam dalej, teraz już wiedziałam że ktoś tam na pewno jest.
-Tom, otwórz, wiem, że tam jesteś. -cisza, a ja dalej pukam. Za oknem robi się coraz ciemniej, a światło na klatce co raz to gaśnie przyprawiając mnie o dreszcze na całym ciele. Miałam już tego dość, podeszłam do drzwi i walnęłam w nie pięścią raz, drugi. -Tom ja chce tylko pogadać, nie rób mi tak -klamka się poruszyła, a drzwi uchyliły. Weszłam ostrożnie do środka, zaraz przy drzwiach stał mój przyjaciel. Wyglądał bardzo źle i.. płakał, nie mogłam w to uwierzyć.
-Zamknij drzwi, narobiłaś trochę hałasu a to nie dobrze wiesz? -popatrzył na mnie tymi smutnymi zielonymi oczami i lekko się uśmiechną. Zamknęłam drzwi, on w tym czasie otarł policzki i usiadł w salonie na kanapie. Wszędzie panował istny chaos.
-Co tu się stało? -chłopak niechętnie rozglądną się na boki i popatrzył na mnie, w słabym świetle małej lampki która jedyna się tu paliła dostrzegłam czerwień w tych oczach, był przemęczony, pewnie dużo płakał, dobiło to jeszcze bardziej moje samopoczucie.
-No ten.. poprzewracało się tu kilka rzeczy, no jak widać zresztą, no to wszystko moja wina, nie bardzo panuje nad sobą no i latają po domu rożne rzeczy, no tak to jest -spojrzał na mnie i znów ten smutny uśmiech.
-Tooom.. -nie wiedziałam co mam powiedzieć po prostu podeszłam i go przytuliłam, myślę że mu i mi było znacznie lepiej, w tamtej chwili myślałam tylko o moim przyjacielu.
-Jestem tu sam od kilku dni, no i zrobił się taki bałagan po prostu -wtulił się we mnie bardziej -cieszę się, że przyszłaś, wiesz.. -urwał na moment -jest mi teraz znacznie lepiej, brakowało mi ciebie, jesteś moją przyjaciółką na zawsze -nie spodziewałam się, że kto kol wiek powie mi coś tak miłego, uśmiechnęłam się, mimo tych wszystkich spraw mogłam się uśmiechnąć będąc przy moim przyjacielu. Nastała krótka cisza, bo zaraz ktoś zaczął walić w drzwi, chciałam wstać i zobaczyć kto to, lecz Tom mnie przytrzymał obok siebie dalej tuląc. Wypuścił mnie z objęć, lecz dalej trzymał za ręce. Patrzył mi prosto w oczy.
-Uwierz mi, że dopóki nikt nie da ci znać, że jest twoim znajomym lepiej nie otwierać. I nawet przy tym nie można być pewnym. -spojrzał na drzwi i zaraz znów na mnie -nie podchodź nawet tam, choćby nie wiem co. -W tym momencie puścił moje ręce i podszedł do drzwi, odkrył wizjer i spojrzał przez niego, cały czas się mu przyglądałam. Nie ruszał się z miejsca, tylko patrzył, spojrzał na mnie jakby upewniał się czy dalej tam jestem a potem znów przez wizjer. Zakrył z powrotem małe oczko po czym ostrożnie wycofał się tak by nie dać znaku, że kto kol wiek jest w domu. Usiadł obok mnie. Nagle ścisnął moje ramie, dosyć mocno, cichutko pisnęłam a on momentalnie mnie puścił.
-Tom co ty robisz.. Kto to pukał? -złapałam swoje ramię i zaczęłam je rozmasowywać.
-Ty... -badawczo się na niego popatrzyłam.
-Jak to ja?
-Te osiedle oszalało.. Alex gdzieś zniknął, zostawił mnie, mam zwidy nie wiem co robić -cicho się rozpłakał, nie wiedząc co robić podeszłam do drzwi. Odsłoniłam malutki wizjer i spojrzałam przez niego. Zaraz odskoczyłam, tam naprawdę stałam ja, tylko że z dziwnymi żyłami wychodzącymi na policzkach, białymi oczami i przygarbioną sylwetką. Szybko zasłoniłam mała szybkę i odeszłam od drzwi przestraszona.
-Tom.. -złapałam jego twarz i skierowałam tak by patrzył na mnie a nie w poduszkę -przestań płakać, nie masz zwidów, tam serio stoję ja.. a może lepszym powiedzeniem będzie, że to jakaś moja podróba, nie wiem co tu się dzieje, boje się strasznie, ale masz numer komórkowy do Alexa? -wskazał tylko komórkę leżącą na blacie w kuchni, żeby tam po ciuchu przejść musiałam się sporo natrudzić w tym bałaganie. Numeru nie musiałam długo szukać był zapisany jako pierwszy. Wystukałam w swój telefon dziewięć cyferek, zadzwoniłam. Był sygnał, wyraźnie był, lecz nikt nie odbierał.. Wkurzyłam się, miał pilnować Toma. Czułam się taka bezsilna, próbowałam tam jeszcze z dziesięć razy, ale nikt nie odebrał.
Co chwila zaglądałam w wizjer, a dziwna kobieta raczej nie zamierzała się stamtąd ruszyć. Po jakimś czasie zamknęłam się z moim przyjacielem w pokoju i usypiając go na moich kolanach sama zasnęłam.

sobota, 13 września 2014

Rozdział 23

17 września 1798r.
Znów ich zgubiłem, moje dwie małe siostry. Rodzice postradali zmysły, nie mówią im wszystkiego. Od początku wiedziałem, że tamtego dnia powinienem ich się pozbyć gdy wszystko zaczynało być tak jak nie powinno. Ta wiedźma ich zmieniała, któregoś dnia dorwę ją jak i jej wspólnika zakończę ich żywot raz a dobrze. 
Tym razem poszukam na wschodzie, kończy mi się czas, one dorastają, starzeją się, umierają. Z każdym nowym życiem wyglądają inaczej, a rodzice nie mówią im jak mogą zatrzymać swoje wspomnienia, obecne ciało, życie. Sam nie wiem już co robić, niemal wszystko poświęcam na szukaniu sióstr. Nawet jeśli wpadnę na ich trop, zaraz to gubię, jak można szukać jakiej kol wiek osoby nie wiedząc jak ona wygląda. Poważny mętlik zawitał w mojej głowie, muszę dogłębnie pomyśleć co dalej. 
Mam nadzieje, ze przynajmniej wychowują się na dobre kobiety, choć przykładnych rodziców to nie mają. Ja ich znajdę, kiedyś poznają całą prawdę, będą starały się o własne bezpieczeństwo tak jak powinny dotychczas.
Kyle Moore


Obudziłam się we własnym łóżeczku, nie pamiętając wczorajszego wieczoru, ta pustka w głowie zaczęła mnie prześladować. Nie wiedziałam czy zrobiłam wczoraj jakiś krok do Toma czy też nie, było zbyt uciążliwe dla mnie taka niewiedza, lecz musiałam wstać z łóżka i żyć dalej.
Mój niebieski kolega Mike, tak właśnie zaczęłam go nazywać przez te niebieskie włosy i oczy, cały dzień tylko spoglądał na mnie z poważną zamyśloną miną. Po jakimś czasie po prostu zaczęłam się z tego śmiać, było to irytujące, ale i głupkowate. Z zamyśleń wyrwał mnie sms.
Co tam porabiasz mała?
To Katherine, zupełnie wyleciała mi z głowy. Przez kilka minut siedziałam i głowiłam się jak osoba która bardzo mi pomagała wyleciała mi z głowy, było to dla mnie trochę nierealne.
Szkoła.
Odpisałam pod ławką tak by nauczyciel nie widział, choć w sumie i tak nikt nie zwracał na mnie uwagi, no nie licząc niebieskiego kolegi. Po chwili dostałam sms zwrotny.
Zwijaj się czekam przed szkołą, widzę cię w oknie, wychodź, masz pięć minut ;*
wyjrzałam przez okno i rzeczywiście tam była, zdziwiłam się. Może była w pobliżu i tylko podeszła do tego okna, ale skąd mogła wiedzieć gdzie mam teraz lekcje...
Nie mogę.
Choć, nie marudź...
Nie umiałam się wymigać ani dla nauczyciela, ani dla przebiegłej blondynki. Wstałam i zapytałam czy mogę wyjść bo się źle czuje, nauczyciel o dziwo od razu mnie wypuścił. Czy to mój szczęśliwy dzień?
Gdy wyszłam ze szkoły, Katherine rzuciła we mnie gazetą.
Wczorajszej nocy porwano młoda dziewczyne podobno nazywała się Karolina Moore. Świadkiem była starsza kobieta która od razu zadzwoniła na policję, niestety nie udzieliła zbyt wielu pożytecznych informacji. Policja jest w trakcie szukania jakich kol wiek tropów, osoby które coś wiedzą są proszone o kontakt pod numer alarmowy policji.
-Co to jest? -zapytałam patrząc się w gazetę jak w wenecki obraz.
-Widziałaś wczoraj swoją siostrę? Wujostwo? -faktycznie.. gdy teraz o tym myślę od wczoraj na żadne z nich nie trafiłam w ciągu dnia.
-Nie -po chwili zaczęła docierać do mnie powaga sytuacji. -Ja muszę ją znaleźć, ja muszę jej poszukać, przeszukam całe to miasto, znajdę ją -czułam jak mokną mi policzki, jaka jestem bezradna w tej sytuacji choćbym nie wiem co chciała zrobić, przyjaciółka nic nie mówiła już tylko przytuliła. Wtuliłam się w nią, czułam jej ciepło. Moja siostra jest gdzieś sama, beze mnie, bez pomocy, co ja teraz zrobię.
Pojechałam z Katherine na policję, opowiedziałam wszystko co wiem, o tym jak dziwnie się zachowywała, o Bastianie, Alexie, szpitalu, tym jak ich poznałyśmy. Wszystko co było związane z moją siostrą. A przede wszystkim o tym, że wujostwa też nie ma, zostałam sama, blondynka musiała szybciej wyjść z policji coś załatwić i zostałam kompletnie sama, bez żadnego wsparcia, poczucia bezpieczeństwa.
Po przesłuchaniu zaproponowano mi jakiś nocleg bym nie musiała być sama w domu, lecz odmówiłam i obiecałam że gdyby mi czegoś brakowało zgłoszę się tam. Funkcjonariusz nadzorujący był już starszym panem, bardzo miłym i widziałam troskę w jego oczach. Stojąc przed budynkiem w którym niedawno mnie przesłuchiwano, złapałam się jednej myśli, jeżeli spotkam Toma to i Alexa, a z kolei ten powie mi coś o Bastianie, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu który jedzie właśnie w tamtą stronę, mając nadzieję na odrobinę szczęścia. Ludzie przemieszczający się komunikacją miejską w tą stronę byli dosyć dziwni i przeważnie zaniedbani. Cieszyłam się kiedy pojazd zatrzymał się na przystanku na którym miałam wysiąść, ludzie czym bliżej nocy zachowywali się dziwniej. Gdy wysiadłam zaczęli się niespokojnie poruszać i rozglądać, na moje szczęście każdy pojechał dalej. Czułam się trochę jak jakiś obiadek.

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 22

Szybko znalazłam się w domu podwieziona samochodem Alexa. Nie rozumiałam dokładnie dlaczego tak by miało być. Wciąż zadawałam se pytanie dlaczego? Nie chciałam tego tak zostawiać, miałam jego adres. Chciałam tak zajść któregoś dnia i jeszcze o wszystko wypytać.
7.03.2012
Tym razem to nie ja od czegoś uciekam a Tom, ucieka ode mnie. Nie jestem mała dziewczynką umiem sobie radzić, umiem pomagać też innym. Chce mu pomóc. Opowiedział mi dziwne historie, mało z tego zrozumiałam, ale czuje się inaczej niż zwykle. Spotkam się z nim jeszcze w tym tygodniu. Dziś też widziałam Aleksa jest coś co bardzo mnie do niego ciągnie, co natomiast muszę kryć w sobie. On jest taki tajemniczy, daleki, niedostępny, nie mój.
Kolejny poranek w którym muszę wstać i żyć. Od wczoraj zaistniała we mnie jakaś straszna melancholia której nie mogę się pozbyć, wciąż myślę o tym co powiedział mi mój przyjaciel.
Usiadłam na końcu klasy w ławce przy oknie, dziś nie było niebiesko-włosego kolegi z klasy. Przesiedziałam przez wszystkie lekcje niemal nieruchomo ciągle patrząc w okno. Co z kolei było dziwne gdyż żaden nauczyciel nie zwrócił mi uwagi czemu nie skupiam się na lekcji. O godzinie 17 gdy skończyły się lekcje wciąż nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nigdy jakoś nie miałam takiego humoru. Ze szkoły wyszłam później niż inni, stałam przy swojej szafce na parterze patrząc jak ostatni uczniowie opuszczają szkołę. Wyszłam niemal ostatnia. Przed szkołą stał Mike, niebieskooki i włosy kolega z klasy. Mimo tego, iż widziałam go jeden dzień jego poważna mina mnie przerażała. Oglądnęłam się za siebie, nikogo nie było, w głębi duszy liczyłam, że to nie na mnie czeka. Pomyliłam się.
-Alicja -powiedział równie poważnym głosem jak jego spojrzenie, spojrzałam na niego odrywając oczy z chodnika, z nadzieja, że wyglądam strasznie. -Musimy pogadać.
-Nic nie musimy -otworzył drzwi od samochodu.
-Wsiądziesz po dobroci i pogadamy, albo przestane być miły -zrobił krzywy uśmiech po czym znów przybrał poważną minę.
-To mi brzmi jak groźba.
-Bo to jest groźba, wsiadaj -chyba wiedział, że nie będę się sprzeciwiać. Usiadł za kierownicą i czekał, aż wsiądę. Nie miałam i tak nic do stracenia, wsiadłam do tego samochodu. Mike ruszył z piskiem opon nawet na mnie nie spoglądając. Nie odzywał się, ja też nie miałam zamiaru. Po pół godziny jazdy byłam daleko od miasta, na pustkowiu. Co mam na myśli poprzez pustkowie? Ogromny teren pośrodku lasu gdzie na środku było jedno drzewo a wokół niego trawa i coś jeszcze, a tak to aż do skraju lasu nic, kompletnie nic, sucha ziemia.
-Co my tu robimy? -wysiadł z samochodu zatrzaskując drzwi za sobą, a ja w ślad za nim. Podszedł do skraju lasu po leśnej drodze, po czym się zatrzymał. Nie wszedł na ta pustą przestrzeń, stał jeszcze w lesie. -No co my tu robimy? -podeszłam do niego, wciąż na mnie nie patrzył.
-Widzisz tamto drzewo?
-No chyba ślepa nie jestem -spojrzał się na mnie i zaśmiał.
-Musisz się tam przejść i coś dla mnie przynieść, rośnie tam sporo kwiatów a ty musisz przynieść mi czarny, niebieski i biały -spojrzał na mnie z góry, był wyższy.
-Czemu sam nie pójdziesz?
-Nie mogę, jest wiele powodów dla których nie mogę -roześmiał się -leć -momentalnie znalazł się za mną i popchnął mnie do przodu.
-Jesteś porąbany, niebieski cały i porąbany -gdy krzyczałam na niego stojąc już na tym dziwnym polu poczułam za sobą coś dziwnego, gdy się odwróciłam za mną nic nie było, spojrzałam na Mike. Stał z dziwną minął.
-Czujesz to? -zapytał, ale tak naprawdę widziałam w jego oczach, że zna odpowiedz i jej nie oczekuje. Momentalnie poczułam się dziwnie a zaraz świat zaczął wirować. Straciłam przytomność.






poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 21

-Czego się śmiejesz !? -wkurzyłam się.
-Wyglądasz naprawdę słodko gdy się śmiejesz -wyszczerzył te swoje białe, proste zęby.
-Zadałam ci pytanie -uspokoiłam się jak tylko mogłam i wpatrywałam się w niego jak go to nie obchodzi.
-No może dlatego, że mi się podobasz -mrugną do mnie, przejechał ręką po pasie i sobie odszedł jak gdyby nigdy nic.
-Gdzie ty idziesz !? Wracaj! Nie skończyliśmy rozmawiać! -nie zareagował, wszedł do klasy i prowadził dyskusje z rówieśnikami jakby to o co go pytałam nie miało miejsca. Tylko, że teraz za każdym razem gdy spotykały się nasze spojrzenia mrugał do mnie, albo wysyłał buziaki, bardzo mnie to irytowało. Gdy skończyły się lekcje jak najszybciej opuściłam tą porąbana szkołę. Miałam straszną chęć dowiedzieć się co z Tomem. Czy wszystko gra, by wytłumaczył mi wszystko, bym i ja mogła się wygadać. Jak za dotknięciem różdżki przyjaciel zaraz mnie zatrzymał zapatrzona w ziemie i przytulił. Byliśmy niemal tego samego wzrostu więc spojrzałam mu w oczy zaniepokoiłam się miał takie niespokojnie spojrzenie.
-Wszystko jest dobrze? -zapytam niepewnie.
-Nie, pogadamy? -próbował się uśmiechnąć, lecz mu to nie wyszło.
-Pewnie -wtuliłam się w niego bardziej. Szliśmy przytuleni bardzo długą drogę, już z daleka widziałam wysokie bloki.. Nie odzywaliśmy się do siebie. W końcu dotarliśmy na miejsce, a tabliczki na bloku odczytałam "Mongomery 21". Otworzył drzwi kluczem i zaprosił mnie do środka potem na piąte piętro pod numer 18. Weszłam pierwsza do mieszkania. Było jasne, skromnie urządzone, lecz przyjemne, przestronne. Po prawej salon z wielkim oknem który pokazywał piękny widok na miasto, a po lewej zaraz kuchnia. Przy samym wejściu były jedne drzwi na prawo a w głąb korytarza miedzy dwoma pierwszymi pomieszczeniami kolejne dwa drzwi po obu stronach.
-To jedyne osiedle z tak wysokimi budynkami, wybacz, że ciagnęłem cie tak daleko. Wolałem byśmy porozmawiali sami, bez nikogo -jego lekki uśmiech wcale nie rzucał mi na myśl niczego dobrego.
-Widać stad prawie wszystko, miasto wydaje się znacznie większe niż normalnie -uśmiechnęłam się do niego. Nasza miejscowość nie była jakoś wielka metropolia, nawet stad było widać horyzat rozciągającego się lasu za rzędami domków.
-Alicja bardzo cie lubię, ale wiele się zmieniło i nie możemy się widywać -rozsiadł się na białej, długiej kanapie która wyglądała na bardzo wygodną. Ja stojąc przy oknie powoli obróciłam się w jego stronę, byłam bardzo zdziwiona.
-Myślałam, że lubisz ze mną rozmawiać -powiedziałam to bardzo niepewnie. Czułam, że stracę dziś przyjaciela, którego nie zdołałam nawet dobrze poznać.
-Bardzo -pochylił się do przodu oparł łokcie na kolanach i wpatrywał się ślepo w ziemie -nie jesteś przy mnie bezpieczna -spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczyma. Widziałam smutek i kręcącą się łezkę w oku która usilnie próbował powstrzymać.
-Niby czemu? -podeszłam i usiadłam obok niego z jedna noga zgięta na kanapie a druga swobodnie zwisająca ku ziemi. Patrzyłam mu prosto w oczy.
-Coś się ze mną stało.. i teraz zrobiłem sporo by było wszystko ok, by z tobą porozmawiać, pożegnać się -mimo wszystko uśmiechną się zamykając oczy, łza spłynęła mu po policzku. Od razu rzuciłam się na niego i przytuliłam, niepewnie objął mnie rękoma.
-Będzie dobrze. Powiedz co się dokładnie dzieje, co się stało poradzimy coś -kręcił głową na moim ramieniu.
-Nie rozumiesz, nic nie da się zrobić -przygarną mnie mocniej do siebie, siedziałam okrakiem na jego kolanach a ten utulał się w moje ramię. -Nawet mój opiekun nie ufa mi, że wszystko będzie dobrze, zamiast siedzieć u siebie w domu kręci się tu blisko..
-Mówisz ogólnikami, ja nie rozumiem co mogło by się niby strasznego stać? -podniosłam mu głowę choć wyraźnie tego nie chciał. Nie otwierał oczu, nie chciał nawet patrzeć.
-Są ludzie i są.. -urwał nie wiedząc co powiedzieć.
-No są..? -pośpieszyłam go.
-Nie ludzie.. -lekko się uśmiechnęłam, otworzył oczy -nieśmiertelni.. Bestie, potwory, niebezpieczni dla ludzi, dla ciebie.. -mówił szczerze, nawet nie mrugną. -Jest wiele czynników żeby być kimś takim, jest rasa która dla zabawy krzywdzi ludzi i zmienia ich w podobnych sobie, bardzo niebezpiecznych podobnych sobie. Dopadli mnie Alicja.. Nie jesteś przy mnie bezpieczna, sam się boję, że coś ci zrobię nie panuje nad tym -smutno się uśmiechną. -Dziś wyjątkowo ktoś mi pomógł być sobą pewien krótki czas, nie długo kochana, nie jestem czystej krwi potwora nie umiem nad tym panować -nie wiele rozumiałam z tego co mówi, było mi strasznie przykro. -Jesteś dla mnie przyjaciółką, siostra której nigdy nie miałem, taka ważna dlatego chce by było z tobą wszystko dobrze, nie to byś zapomniała a żebyś wspominała wszystko ze mną związane bardzo dobrze -przyciągną mnie do siebie i dał długiego buziaka w policzek, chciałam się odezwać protestować, ale on o tym wiedział, położył mi palec na ustach. -Musisz iść, jak już mówiłem tylko krótki czas ze mną wszystko dobrze, nie chce ci niczego zrobić -w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi, zdjął mnie z siebie i poszedł otworzyć. Do pokoju wszedł niebieskooki. Aleks. Serce przyśpieszyło rytm. -To jest Aleks, pilnuje mnie, też mój przyjaciel poznajcie się.
-My już widzieliśmy się -odpowiedział szybko, Tom popatrzył to na mnie to na niego. Zauważył coś we mnie i lekko się uśmiechną. Siadając obok i kładąc głowę na moim ramieniu ziewną.
-Po co tu przyszedłeś? -zaraz odparł.
-Odprowadzę twoją koleżankę, robi się niespokojnie -usiadł spokojnie na sofie na samym skraju. Wydawał się taki poważny, jakby dawno się nie uśmiechał. Taki tajemniczy, taki słodki, taki.. Spojrzał mi w oczy i uśmiechną się łobuziersko.
-Przyjaciółkę -poprawił szybko.

****
Zapraszam do obserwowania, znajdziecie to pod postem.

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 20

-Myślisz, że mogła bym sobie jakiś zrobić? -patrzyła na mnie dość długo zanim dała odpowiedź.
-Myślę, że tak. Twoja mama także kochała tatuaże lecz sama sobie nigdy żadnego nie zrobiła. Tylko, że ja nie dam ci na to kasy tu są cholernie drogie, ale za to dobre -uśmiechneła się szeroko i zaraz odeszła, a ja za nią.
W końcu mogłam już porobić co chciałam a kobieta odjechała sobie spokojnie do domu samochodem. Ruszyłam prosto ulica rozglądając się gdzie dokładnie jestem. Naprzeciw mnie szedł ktoś wysoki w kapturze kiedy podniósł i zobaczyłam spojrzenie tych znajomych niebieskich oczu poczułam się dziwnie a zaraz na kogoś wpadłam. Na szczęście to był Tom który od razu mnie przytulił wtulając się.
-Potrzebuje pogadać -mówił chowając głowę w moje ramię.
-Może pójdziemy gdzieś? -sama się w niego wtuliłam czując jego ciepło.
-Tylko nie wiem czy akurat długo pogadamy -coraz to bardziej mnie ściskał.
-Dlaczego? I kurcze bo zaraz powietrza mi zabraknie -poluźnił uścisk a zaraz potem zadzwonił jego telefon.
-Musze iść, obiecaj mi, że pogadamy -puścił mnie i spojrzał mi w oczy.
-Obiecuje -zaraz po tym jakby się rozpłyną. Nie rozumiałam co przed chwilą się stało, ale już nie miałam ochoty nigdzie łazić. Wróciłam do domu.
6.03.2012
Być może zrobię se tatuaż. Ciotka w końcu nie powiedziała nie a mnie zawsze interesowały takie rzeczy.
Tom był dziś jakiś dziwny, po czym zrobił coś dziwnego jakby się rozpłyną w powietrzu. Nie rozumiem co się stało, ale chce się dowiedzieć i nie dam mu spokoju aż mi nie powie. Myślę, że mogę mu ufać, mam nadzieje, że on także tak myśli. 

Następnego dnia jak gdyby nigdy nic poszłam do szkoły, nie działo się nic ciekawego. Niestety przedłużyli sporo nam lekcje i w szkole spędziłam cały dzień. Wracając po 17 do domu nie miałam już na nic ochoty, czułam się jakoś źle. Jak to zwykle bywało idąc za zakręt prowadzący na moją ulice ktoś tam był. Zatrzymałam się bojąc przejść obok, już chciałam iść na drugą stronę gdy znów zauważyłam te niebieskie oczy a zaraz jakieś znacznie inne dwie pary. Szare gałki przyglądały mi się, a ja czułam, że serce wyskoczy mi zaraz z klatki piersiowej. Wciągnęłam sporą ilość powietrza i ruszyłam przed siebie. Mijając niewyraźne postacie jakby obraz mi się zamazywał byłam zadowolona, iż nikt mnie nie zaczepił. Cała pozostałą drogę do domu, jak i noc miałam wrażenie, jakby ktoś na mnie patrzył. Głupie wrażenie nie dające spokoju, lecz ja zasnęłam szybko, byłam wykończona.
Kolejny ranek, znów ta niechęć chodzenia do szkoły, lecz nie tym razem. Po bólu głowy nie było już śladu. Wstałam, udałam, że cieszę się z poranku i zaraz dobry humor miną, znów wszystkiego się odechciało. Szybko się wykąpałam, ubrałam. Ciemne rurki, jasna tunika, buty za kostki, a do tego duży sweter na guziki. Włosy spięłam w kok puszczając grzywkę która opadała na bok sięgając do brwi i dłuższe pasemka włosów po obu stronach. Oczywiście do tego mój nierozłączny ciemny makijaż oczu. Tak poważnie nie wyglądałam już dawno, stając przed lustrem zaczęłam uśmiechać się do siebie. Zabierając jeszcze tylko telefon i spakowana torbę z książkami ruszyłam swobodnym krokiem do szkoły.
Weszłam do klasy gdzie miała odbywać się biologia gdy nagle wszystkie głosy ucichły, myślałam że to z mojego powodu, ale za mną jak pies stał ktoś i dyszał mi w kark. Chciałam się odwrócić i tylko sprostować postawę ciała tego kogoś, lecz zaraz ten ktoś obszedł mnie i ukłonił się w pół.
-Jestem Mike -wyprostował się trafiłam na znajome spojrzenie niebieskich oczu, lecz te różniło się pod wieloma względami. Było pewne, kipało ciekawością, rządzą, pożądaniem. Potem te jasne niebieskie włosy i ta twarz która wielu dziewczynom zawróciła by w głowie.
-Alicja, miło poznać -tylko to w tej chwili umiałam powiedzieć, usiadłam na swoje miejsce na końcu klasy przy oknie, lekcja się zaczęła a ja błądząc po klasie wzrokiem wciąż napotykałam te niebieskie oczy które czegoś chciały. Czułam się nie swojo, przyprawiało mnie o dreszcze takie zainteresowanie. W połowie dnia nie wytrzymałam podeszłam do tego chłopaka który siedział otoczony zainteresowanymi w kącie klasy a co rusz zerkał na mnie.
-Możemy pogadać? -spoglądał na mnie zdziwiony a osoby z którymi siedział jakoś nie chciały by ich opuścił.
-Chwila tylko skończę.. -przerwałam mu w tej chwili.
-Nie chwila tylko już -chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Jedna dziewczyna zaczęła głośniej protestować. Wskazałam na nią palcem i rzuciłam głośno -Milcz.
-Agresywna -powiedział z uśmiechem gdy wyciągnęłam go z klasy na koniec korytarza gdzie nikogo nie było.
-Czemu ty się wciąż na mnie patrzysz !? -wrzasnęłam a on się roześmiał.


***
Ciągle ktoś pyta kiedy następny rozdział. Nie ma dużego zainteresowania blogiem więc jest jak jest ;)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 19

Wlepiał we mnie te swoje zielone oczy uśmiechając się ciepło. Nawet nie wiem już za co byłam na niego zła, ale byłam. On chyba myślał że kawka z moją ciotką zmieni jakieś nasze relacje.
-Jak dobrze, że już jesteś Alicja. Ten młody chłopak czeka na ciebie od godziny -lekko się uśmiechnęła, wiedziałam, że chce żebym go stąd zabrała.
-Chodź -powiedziałam do chłopaka a ten jak posłuszny piesek ruszył za mną do pokoju. -Czego ty chcesz? -odezwałam się gdy byliśmy już w środku.
-Chciałem zobaczyć co u ciebie, jak się czujesz, czy jeszcze żyjesz, nie masz kaca, czy może potrzebujesz mojej pomocy.
-Po co mi twoja pomoc? Nie jestem małym dzieckiem, trudno raz wpakuję się w jakieś tarapaty, dwa, ale wychodzę z tego żywa.. Już nie pierwszy raz -usiadłam na łóżku.
-Ci może moja pomoc nie potrzebna, ale mi jesteś potrzebna ty -przez chwilę wydawał się zakłopotany.
-Do czego?
-Alicja ty mnie nie rozumiesz... -jego wzrok był niemal błagalny, jak miałam go rozumieć nie wiedząc o co chodzi.
-No nie bardzo -uśmiechnęłam się lekko.
-Od początku czułem się dziwnie w twojej obecności.. Od początku myślałam, że coś między nami zaiskrzyło... -nastała krótka cisza w której tylko na siebie patrzyliśmy.
-Nom na początku i co niby teraz? -rzuciłam tak głupi tekst..
-Myślę, że Cię Kocham, że się zakochałem -byłam zdziwiona, patrzyłam tylko głupio na niego widząc, że szuka we mnie jakiejś reakcji na te słowa, ale ja nie potrafiłam mu powiedzieć tego samego. Zgubiłam gdzieś swoje Kocham Cię które mogła bym skierować do niego.
-Jakbyś mógł mnie teraz zostawić samą była bym bardzo wdzięczna -te słowa go zabolały, widziałam, iż oczekuje tego samego. Wyszedł bez słowa zostawiając mnie samą. Długo leżałam na łóżku myśląc o tym.
5.03.2012
Tajemniczy chłopak okazał się czarującą osobą o imieniu Tom. Myślę, że jest godny zaufania i zostanie moim bliskim przyjacielem. Bardzo go polubiłam.
Dziś znowu trafiłam na przebijający na wskroś wzrok zielonych oczu Dylana. Już wiem co oznacza to spojrzenie, zakochał się. On mnie Kocha. Nie umiem powiedzieć mu tego samego, nie mogę mu dawać fałszywych nadziei, nie wiem też co się stało myślałam, że będę mogła mu to powiedzieć a jednak nie... Czy to inna osoba tak namieszała? Czy po prostu straciłam to uczucie? Kocham kogoś innego mocniej niż mego wybawcę Dylana?
Po napisaniu tego co myślę zasnęłam przytulona do notesu.
Następnego dnia obudziłam się szturchana przez ciotkę.
-Jeśli i tak już zaspałaś wstań, ubierz się i pójdziesz ze mną na miasto -powiedziała i wyszła zabierając moje brudne ciuchy do prania.
-Dobraa -powiedziałam przeciągając ostatnia literę. Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać, szybka ranna toaleta i zaraz byłam gotowa. Niebieskie trampki do kostek, niebieskie szorty, biała koszulka z jakimiś zapisami i oczy pomalowane ajlajnerem. 
 Po długim chodzeniu z ciotką po różnych sklepach w końcu i coś przykuło moja uwagę. Nie były to ani ciuchy, ani buty, lub inne drobiazgi, był to salon tatuażu.
-Nie wiedziałam, że mamy tu taki sklep -powiedziałam do ciotki stając patrząc przez duża szybę jak teraz kogoś tatuują.
-Długie lata prosperuje i robi naprawdę świetne tatuaże, sama kiedyś tatuowałam inicjały twego wujka. To dopiero były czasy -spojrzałam na nią a ona ciepło się uśmiechnęła. Pierwszy raz poczułam, że jest nie tylko ciotką a kimś więcej.

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 18

Zawsze wyobrażałam swoje życie inaczej. Natomiast teraz dałam się także namówić na imprezy po nocach. Czasem mam wrażenie, że nie poznaje samej siebie. Wzięłam swój notes i usiadłam na parapecie w salonie, na moją prośbę został tu zrobiony kącik do czytania w którym tylko ja przesiaduję. Choć ostatnimi czasy prawie nie czytam a tylko siedzę wgapiam się na pustą ulice.
5.03.2012
Nie rozumiem samej siebie. Nie wiem co mam robić z własnym życiem. Czy obecność Katherine coś zmieni na dobre? Czy to tylko kolejny zły wybór który przewróci mnie o 180 stopni? Co ja mam zrobić z tą znajomością. 
Jestem ciekawa tajemniczego chłopaka ze wczoraj. 
-Chyba piszę same bzdrety.. -pomyślałam zamykając notes. Wyjęłam telefon z kieszeni moich dresów, po przyglądnięciu się wyświetlaczowi napisałam do przyjaciółki, przynajmniej za taką ją uważałam.
Może jakieś kino?
Zwrotna wiadomość przyszła po jakiś piętnastu minutach.
Nie mogę, jeszcze doprowadzam się do porządku i mam przyjaciela w domu ;)
Powinna zaangażować się w stały związek.
Wybiorę się więc sama. Szybko zwinęłam się z miłego zakamarku i już nawet nie przebierając się włożyłam buty bluzę i wyszłam. Nie robię za dresiarę, lecz czasem to wygodne. Ciemne niebieskie włosy co raz zostały szarpane przez wiatr, wzięłam w dłoń ich kosmyk. Myślę, iż muszę zrezygnować z tego koloru. Jako, że nazbierało mi się trochę oszczędności wybrałam się najpierw do fryzjera zmieniając kolor czupryny na kruczo czarną taką jaka naprawdę była. Przeglądając się w lusterku czułam się dużo lepiej. Kończę z wygłupami gimnazjalistki, od teraz robię za dorosłą. Wychodząc z pomieszczenia kolejne podmuchy wiatru roztrzepały włosy na wszystkie strony. No trudno jak na razie będę robić tylko za wiedźmę.
Droga do kina wydawała się znacznie ciekawsza niż na jaką kol wiek dyskotekę. Tak naprawdę nigdy nie lubiłam tego typu miejsc, zdecydowanie wolę bibliotekę lub kino, a nawet kawiarnię. Jeśli już mam słuchać głośnej muzyki to u siebie w domu ze słuchawkami marząc o lepszym życiu. W drodze do budynku w którym miałam oglądnąć coś sensownego ktoś zaczął do mnie krzyczeć.
-Ej, pani dowcipna -szybko się odwróciłam no i chłopak gdzieś mojego wzrostu wydawał się znajomy. Ciemne brązowe włosy były także rozwalone przez wiatr, duże zielone oczy patrzyły wprost na mnie, a przystojna twarz przyciągała wzrok.
-A ty to? -zapytałam niepewnie.
-Pijana wydajesz się bardziej milsza, zwłaszcza jak sprawdzasz chodniki -roześmiał się, a ja przypomniałam sobie akcję ze wczoraj. Sama się uśmiechnęłam.
-A ty wyglądasz lepiej w świetle dnia -zaśmiał się jeszcze bardziej, miał fajny śmiech.
-Jestem Tom a ty? -szeroko się uśmiechnęłam.
-Nie przypominasz tego kota z bajki -kolejny raz go rozbawiłam -ja jestem Alicja.
-Ja nie jestem Tomem z bajki a ty Alicją z krainy czarów, czy może jednak się mylę? -wydawał się strasznie fajny.
-Niestety nie pochodzę z magicznej krainy, ale za to mam szczęście, bo trafiam na samych przystojniaków -puściłam mu oczko.
-Weź bo się zarumienię -oboje roześmialiśmy się -może pójdziemy gdzieś na kawę czy herbatę, jakoś gorącą czekoladę? -spojrzałam na niego niepewnie -dobra to ja stawiam -jego ciepły uśmiech sprawiał wrażenie człowieka godnego zaufania.
-Jeśli stawiasz to dam się na mówić na gorącą czekoladę i jakieś dobre ciacho -ruszyliśmy w stronę kawiarni.
-Ciacho to masz na myśli mnie czy mam wychodzić z kasy -był bardzo zabawny, a ja zaczęłam od razu czuć się w jego obecności swobodnie.
-Tak zadrę z ciebie ostatni grosz na dobrych ciachach -śmialiśmy się bez końca. Od razu go polubiłam i miałam wrażenie, że on mnie. Dogadywaliśmy się nieźle a czas spędzony w kawiarni nie zastąpiła bym niczym innym. Wydawał się bardzo kochany, ale nigdy nie jako ktoś więcej niż przyjaciel, mam nadzieje, że oboje myślimy tak samo bo na prawdziwej przyjaźni to mi bardziej zależy a to nie to co czuje się do osoby którą kocha się prawdziwie.
Po odstawieniu mnie późnym wieczorem do domu, wzięciu mojego numeru telefonu udał się w swoją stronę machając mi na pożegnanie. Wchodząc do domu uśmiech znikł z mojej twarzy na kanapie siedział nie kto inny jak Dylan.

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 17

-Bo nie lubię -szybko się odwróciłam, za mną stał nie kto inny jak Dylan.
-Jesteś pijana -usiadł na wolnym krześle obok -od kiedy to alkohol sprzedaje się nie letnim? -rzucił do barmana.
-Jej koleżanka jest pełnoletnia -uśmiechną się do niego po czym podał mi kolejnego drinka.
-Dylan, to moja sprawa co piję i kto mi podaje to co pije -spojrzałam na niego niechętnie.
-Ile ty dziewczyno masz lat.. -westchną głośno.
-Damy o wiek się nie pyta -szeroko się uśmiechnęłam. -A od kiedy interesuje cię to co robię ?
-Od zawsze -wciąż patrzył na mnie tym wkurzonym wzrokiem.
-Powinieneś się cieszyć że mnie spotkałeś, ale nie na długo, zmykam stąd -zsunęłam się z krzesła po czym rzuciłam do barmana -powiedz jej że jestem w domu.
-Odprowadzę cię -wstał zaraz za mną.
-Nie -ustałam przed nim, a nawet za blisko bo omal nie leciałam na jego klatę.
-Tak -patrzyłam mu w oczy choć jak to zwykle bywa chłopak którego spotkam jest wysoki.
-Po prostu mnie zostaw -uśmiechałam się szeroko by zaraz uciec jak mała dziewczynka. Upicie się było dla mnie strasznie zabawne, biegłam pomiędzy ludźmi rozbawiona jak nigdy. Widziałam jak świat w biegu rozmywa się jak światła gdy jedzie się szybko samochodem. Po wybiegnięciu z klubu, biegłam wciąż rozbawiona do domu, lecz niestety biegnąc i nie patrząc na drogę na zakręcie w moją ulicę wyrżnęłam orła padając wprost pod nogi jakiemuś chłopakowi. Ten od razu zaczął się śmiać, choć i tak pomógł mi wstać. Byłam rozbawiona kiedy okazało się że jest tylko trochę wyższy ode mnie. Choć i bardzo przystojny.
-Ja tylko sprawdzałam jak blisko może być podłoga -mój głupi tekst nie tylko mnie rozbawił.
-Tak no jasne, pijane damy przodem -wskazał ręką drogę wiodącą prosto gdzieś do mojego domu.
-Dzięki -znów zaczęłam się śmiać i biec.
-Nie wywal się -krzykną jeszcze tylko.
Zaraz i byłam w domu, od razu pobiegłam do pokoju by wpisać coś do notesu.

4.03.2012
Spotkałam dzisiaj Dylana, po krótkiej rozmowie uciekłam. Upiłam się trochę. Po drodze do domu wywaliłam się pod nogi jakiemuś chłopakowi, był ładny. Śmiał się, ja w sumie też. :)

Potem już tylko zimna kąpiel i do łóżka.
Następnego dnia tylko przeszywający ból pozostał po zabawnej nocy. W szufladzie z bielizną od zawsze trzymałam silne leki przeciwbólowe, jak się nie myliłam były tam i mogłam szybko pozbyć się nieprzyjemnego uczucia. Jak ja bardzo cieszyłam się, że dziś niedziela.

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 16

Pozostała część dnia minęła równie spokojnie jak początek, a ja powoli zaczęłam wracać do rzeczywistości. Był już styczeń, czas szybko miną a ja nawet nie spostrzegłam się kiedy co i jak.
Siedząc sama w pokoju późnym wieczorem wzięłam stary notes i zaczęłam pisać, postanowiłam że tak będzie najlepiej by nie gubić się we własnych myślach i uczynkach, by mieć potem co poprawiać.

7.01.2012
Nigdy nie umiałam usiąść sobie tak na spokojnie i wytknąć sobie wszystko, ale to najwyższa pora. Nie posiadam już rodziców, wujostwo w poważnym stanie w szpitalu, a siostra zachowuje się dziwnie. Do czasów przeprowadzki zachowywałam się strasznie głupio, ale to wszystko za mną i już nie wróci. Próbuje być inną sobą, zachowywać się normalnie, nie wydurniać. Wy poważnieć. Ten rok ma być dla mnie czymś dobrym, tak postanowiłam. 
Dzisiaj nie zrobiłam nic czym mogła bym się pochwalić, lub co poprawić.
Nie rozpisałam się nie wiele, ale to dopiero początek tego wszystkiego będę inna, będę próbować, będę się poprawiać.

Schowałam notes między książkami na półce, to moje osobiste sprawy, tylko ja to będę czytać.

10.01.2012
W moim życiu nie dzieje się nic ciekawego, siostra znika na całe dnie. Bliscy w szpitalu dochodzą do siebie, będzie dobrze. Ja codziennie chodzę do szkoły, nie robię nic co by mogło zaszkodzić innym jak i mnie. Jestem grzeczną uczennicą, nawet poprawiam oceny.
Nie mam pojęcia co jest z moją siostrą, zaczynam się martwić.

20.01.2012
Cała rodzina w komplecie. Wujek, ciotka wyszli ze szpitala. Karolina dziwnie się zachowuje, co nawet oni zauważyli. Siedzi całymi dniami w domu, martwię się o nią.
Moje stopnie w szkole mają się bardzo dobrze. Poznałam nawet nową koleżankę z którą pisze jak na razie tylko sms, nie widujemy się za często. Czas spędzam sama w domu w ciszy i spokoju. Ma na imię Katherine. 

1.02.2012
Wciąż siedzę w domu, nie widuje się z nikim i tak jest dobrze.

14.02.2012
Walentynki. Nie wysłałam nikomu nic, ale dostałam kilka walentynek i słodyczy od nieznanych i osób. Dylan mi przysłał kwiaty. Nie gadam z nim od tygodni, nie odpowiadam na sms, ani nie chce się z nim widywać. O Bastianie i Alexie też nic nie wiem. Jestem sama i jest mi z tym dobrze.

20.02.2012
Czas zlatuje wolno w samotności, wciąż nie znajduje powodów by w coś się zaangażować.

3.03.2012
Jutro zamierzam wyjść z domu, Katherine zabiera mnie na imprezę do klubu. Jest dwa lata starsza.

Wieczorem nie miałam w ogóle chęci gdzie kol wiek wychodzić, ale do pokoju wpadła wyszykowana blondynka. Niebieskie oczy przyciągały uwagę, nieskazitelna jasna cera, proste włosy do pasa, długie nogi, szczupła sylwetka. Obcisła mini którą miała na sobie tylko uwydatnia jej walory.
-A co ty jeszcze nie przyszykowana ? -zrobiła swój słodki grymas, a zaraz potem poprawiła usta jasną pomadką.
-Nie umiem -zaczęłyśmy razem się śmiać, zaraz po wstałam założyłam krótkie spodenki, luźną bluzkę na ramiączkach, trampki, bluzę i uparłam się że tak idę. Nie miała wyboru, zgodziła się. Co prawda nie wyglądałam źle choć też nie najlepiej na taką imprezę.
W klubie było strasznie dużo ludzi, na zewnątrz czekając na swoją kolejkę jak i w środku. Natomiast my weszłyśmy od razu, przyjaciółka starała się o to już od dawna i udało jej się. Usiadłyśmy najpierw przy barze, okazało się że pracuje jej tam kolega więc miałyśmy cały dostęp do zawartych tam napoi. Ja wciąż piłam jednego drinka kiedy ona pochłonęła ich z pięć.
-Idziesz zatańczyć -powiedziała nagle.
-Nie dzięki posiedzę jeszcze tutaj -uśmiechnęłam się do niej.
-Na pewno? -zapytała niepewnie.
-Tak.
-No dobrze, jak chcesz. Pij sobie co chcesz, słodki barman poda ci co zapragniesz -uśmiechneła się do chłopaka za ladą a ten odwzajemnił uśmiech. Zaraz po tym uciekła na parkiet, znikając mi z oczu. Ja siedziałam tak pijąc co popadnie, nagle usłyszałam znajomy głos.
-Nie wiedziałem, że lubisz takie kluby.

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 15

Obudziłam się w swoim domu, w swoim łóżku. Strasznie bolała mnie głowa i jakoś nie umiałam się przejmować innymi sprawami. Wstając z łóżka straciłam równowagę starając na czymś okrągłym i zaraz wylądowałam na podłodze.Wcale nie było to miłe spotkanie, ale w końcu rzeczywistość. Z wielkim trudem i głównie na kolanach udałam się do kuchni, w domu nikogo nie było. Nie musiałam przejmować się tym że ktoś zobaczy mnie jak robię coś głupiego. Po wzięciu tabletek na ból głowy zaczęłam się przejmować gdzie moja siostra. Udała się do jej pokoju strasznie wolnym krokiem, ale nie zastałam tam nikogo. Przeszukałam cały dom i mój wysiłek poszedł na nic. Przypomniał mi się ten mały blondynek, Bastian. Jednakże nie miałam do niego kontaktu ani do jego brata. Alex ... usiadłam na ziemię i zaczęłam o nim myśleć, miałam wrażenie że powinnam coś wiedzieć lecz powstała pustka w głowie. Nie mogłam sobie skojarzyć nic związanego z nim, oprócz Dylana. Tylko co konkretnie to nie miałam pojęcia. Wróciłam do swojego pokoju i sięgając po telefon wykręciłam numer bruneta, lecz głucha cisza mnie zdołowała. Co ja mogłam sama zrobić? Przecież to jak szukanie igły w stogu siana. Powoli zsunęłam się na ziemie kładą się wygodnie. Potrzebuje jakiejś ochłody, plaży. Zaraz po przyjściu tej myśli ubrałam się w co kol wiek i wybiegłam z domu nawet nie zamykając drzwi. W tej chwili w głowie nawet nie rozumiałam co miałam, przecież powinna być mi ważna siostra, a nie jakieś głupie pomysły z plażą. Podróż na plażę biegiem wydała się dłuższa niż myślałam. Na całym wybrzeżu nikogo nie było, tylko ja sama. Powoli wchodziłam butami do wody, ta jeszcze nie zamarzła choć i tak już pływały tu niewielkie płaty lodu. Po wejściu po pas do lodowatej cieczy, szybkim tempem zanurzyłam się. Zrobiło mi się zimno, ale i przyjemnie. Zaraz się wynurzyłam, wybiegłam z wody. Nie czułam w ogóle swojego ciała. Czułam się tak dziwnie, tylko przenikające mnie na wskroś zimno. Upadłam na kolana by zaraz wstać i zacząć biec. W końcu wróciłam do domu, wciąż nie czułam nic. Rozbierając się powoli szłam do pokoju zostawiając po drodze przemoknięte ciuchy. Wszystko wyglądało tak jak zostawiłam. Ubrałam się w ciepły dres. Usiadłam przy grzejniku, z minuty na minutę czułam jak wracają mi wszystkie odczucia. Telepałam się z zimna, co raz to owijałam się w koc. Zasypiając miałam dobre myśli i w głowach moją mamę, tak bardzo za nią tęskniłam.

-Ej, ej Alicja ! -otwierałam powoli oczy, a im ukazała się moja mała kapryśna siostra Karolina. -Chciałam jednak jeszcze trochę z tobą posiedzieć.
-Jeszcze trochę ? -przeciągnęłam się i ku mojemu zdziwieniu czułam się bardzo dobrze.
-Tak, coś ty taka jak owad jakiś w tych kocach ?
-A no ten zimno mi było, a ty gdzie byłaś ? -po chwili już dobrze się przebudziłam.
-Nie twój interes -uśmiechneła się uroczo.
-Nie pyskuj mi ... -razem się zaśmiałyśmy. -Weź mi pomóż się z tego wydostać -razem uporałyśmy się ze stertą kocy -nie wierze, że sama się tak zawinęłam.
-No ja też nie, ale mniejsza z tym, wyjdziemy gdzieś, czy zostajemy w domu ? -popatrzyła na mnie pytająco.
-Pizza ? Film ? -ja na nią podobnie.
-Rewelacja, zamówię ! -zbiegła na dół. W tym było coś dziwnego, ale w tamtej chwili jakoś nie bardzo się tym przejmowałam. Chciałam tylko spędzić miły wieczór z siostrą i tak właśnie było. Czas zleciał nam szybko, doskonale się dogadywałyśmy, bawiłyśmy. Razem było nam dobrze jak za dawnych czasów. Tylko brakowało jednego. Całej rodziny razem.
Następnego dnia obudziłam się wabiona ładnymi zapachami które czułam bardzo dobrze, gdyż spałyśmy razem z Karoliną na kanapie w salonie. Wygramoliłam się z posłania i wchodząc do kuchni szeroko się uśmiechnęłam.
-Smacznego -siedziała tam moja siostra przy stole ze smakowitym śniadaniem. Było jak w jakiejś bajce. Tak doskonale i trudno do uwierzenia. Miałam wrażenie, że zaraz się obudzę we własnym łóżku z bólem głowy po jakiejś imprezie.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 14

Alex
Od kilkunastu dni nie zauważyłem obecności brata. W mieście był spokój, choć tej nocy nie dałem rady usiedzieć w jednym miejscu. Maszerowałem ulicami, szukając jakiegoś natchnienia. Wyciągnąłem telefon z kieszeni wpatrując się w godzinę, gdy nagle ktoś na mnie wpadł i urządzenie upadło. Westchnąłem, nie przyjrzałem się nawet liczbom na wyświetlaczu. Osobą która wpadła na mnie była dziewczyna, szybko zaczęła wycierać swoją twarz, choć i tak były widoczne ślady po jej łzach. Brązowe oczy natrafiły na mnie, lecz były zalane smutkiem nie mogłem im się przyjrzeć, pokazywały dużo uczuć co mi w ostatnim czasie bardzo przeszkadzało. Kilka jej mrugnięć, a oczy znów napełniły się łzami.
-Przepraszam nie chciałam na ciebie wpaść kolejny raz -po tych słowach przypomniałem sobie dziewczynę ze szpitala. Miało w sobie coś co przyciągało uwagę. Zaśmiała się przez chwilę, choć i tak po jej policzkach leciały smużki łez. -Pójdę już -podała mi jeszcze telefon z ziemi po czym minęła mnie jak gdyby nigdy nic. Było mi jej żal, chciał bym ją przytulić pocieszyć, ale nie mogłem. Jestem tu od niedawna i nie bardzo chciałem się do kogoś przywiązywać. Poza tym jak już wyczułem za rogiem stał jej kolega, który mimo wszystkiego w jakimś stopniu polubił dziewczynę. Takie rzeczy niektórzy mocno odczuwają.

Alicja
Mijając bruneta miałam ochotę jeszcze bardziej się rozbeczeć, by w końcu ktoś mnie przytulił, ale nie ... Byłam sama. Minęłam zakręt tworzony przez wysoki, drewniany płot i znowu na kogoś wpadłam.
-No kurr ... nie chciałam -poczułam znajomy zapach, śmiech i patrząc na chłopaka sama się roześmiałam. Był to Dylan który zapewne już dawno się tu kręcił czekając, aż skręcę w te stronę.
-Też miło mi cię widzieć -szeroko się uśmiechną po czym mnie przytulił -nie płacz, wszystko będzie dobrze, zobaczysz -złożył jeszcze delikatny pocałunek na moim czole po czym ruszyliśmy w stronę mojego domu. Za zakrętem z którego przyszłam stał jeszcze niebieskooki. Szłam dalej kiedy mój towarzysz się zatrzymał.
-Co jest ? -spoglądałam raz na jednego raz na drugiego -odpowie mi ktoś ?
-Alicja choć -Dylan wyciągną rękę w moją stronę, nie złapałam jego ręki chciałam wiedzieć o co chodzi.
-On się boi -nagle odezwał się chłopak za mną, odwróciłam się do niego twarzą i znów trafiłam na te piękne oczy.
-A czego ma się bać ? -w odpowiedzi się uśmiechną po czym zaraz dodał.
-Ja tam bym się nie bał -z uśmiechem stał i wpatrywał się za mnie.
-Dość tych żartów, o co w tym chodzi -patrzyłam na tego który w ogóle się nie odzywał, chyba zrozumiał, że najwyższa pora.
-Wytłumaczę ci w domu, możemy iść ? -czemu zawsze odkładają wszystko na potem.
-Albo ze mną, powiem ci od razu -nie wiedziałam co zrobić, chciałam wiedzieć o co chodzi już a do domu nie chciałam wracać. Wiedziałam że będzie tam ten mały Bastian. Złapałam rękę niebieskookiego. A gdy się odwróciłam Dylana nie było, jakby rozpłyną się w powietrzu.
-Będzie na mnie zły ... -stojąc przygryzałam swoją wargę.
-Ja jestem zły, to że jestem inny nie znaczy, że trzeba się mnie bać -spojrzałam się na niego a ten się zaśmiał.
-Inny ? W jakim sensie ?
-Szybszy, silniejszy, wyostrzone zmysły tak jak twój drogi kolega tylko różnią nas niektóre zdolności -lekko się uśmiechną przyciskając trochę mocniej moją dłoń. Wtedy zauważyłam, że wciąż go nie puściłam. -Mój brat mówił, że z ciebie nie da się czytać i miał racje, choć i tak nie jesteś jakaś nietykalna.
-Co masz na myśli ? -położył jedną dłoń na moim policzku drugą zacisną na mojej dłoni zanim się zorientowałam pocałował mnie a zaraz po tym straciłam przytomność.

Obserwatorzy