poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 24

Stojąc pod drzwiami Toma obawiałam się czegoś, sama nie wiem dokładnie czego. Tyle ostatnio zwaliło mi się na głowę, że już nie potrafiłam trzeźwo myśleć, byłam tak strasznie pogrążona w smutku i niepokoju. Zapukałam raz, drugi. Nikt nie otwierał. Pięć minut patrzenia w drzwi z obojętną miną i kolejny raz pukam. Nic, cisza. Kolejne pukanie, nikt nie otwiera, słychać tylko jak przewraca się jakiś mebel. Nie myślałam, pukałam dalej, teraz już wiedziałam że ktoś tam na pewno jest.
-Tom, otwórz, wiem, że tam jesteś. -cisza, a ja dalej pukam. Za oknem robi się coraz ciemniej, a światło na klatce co raz to gaśnie przyprawiając mnie o dreszcze na całym ciele. Miałam już tego dość, podeszłam do drzwi i walnęłam w nie pięścią raz, drugi. -Tom ja chce tylko pogadać, nie rób mi tak -klamka się poruszyła, a drzwi uchyliły. Weszłam ostrożnie do środka, zaraz przy drzwiach stał mój przyjaciel. Wyglądał bardzo źle i.. płakał, nie mogłam w to uwierzyć.
-Zamknij drzwi, narobiłaś trochę hałasu a to nie dobrze wiesz? -popatrzył na mnie tymi smutnymi zielonymi oczami i lekko się uśmiechną. Zamknęłam drzwi, on w tym czasie otarł policzki i usiadł w salonie na kanapie. Wszędzie panował istny chaos.
-Co tu się stało? -chłopak niechętnie rozglądną się na boki i popatrzył na mnie, w słabym świetle małej lampki która jedyna się tu paliła dostrzegłam czerwień w tych oczach, był przemęczony, pewnie dużo płakał, dobiło to jeszcze bardziej moje samopoczucie.
-No ten.. poprzewracało się tu kilka rzeczy, no jak widać zresztą, no to wszystko moja wina, nie bardzo panuje nad sobą no i latają po domu rożne rzeczy, no tak to jest -spojrzał na mnie i znów ten smutny uśmiech.
-Tooom.. -nie wiedziałam co mam powiedzieć po prostu podeszłam i go przytuliłam, myślę że mu i mi było znacznie lepiej, w tamtej chwili myślałam tylko o moim przyjacielu.
-Jestem tu sam od kilku dni, no i zrobił się taki bałagan po prostu -wtulił się we mnie bardziej -cieszę się, że przyszłaś, wiesz.. -urwał na moment -jest mi teraz znacznie lepiej, brakowało mi ciebie, jesteś moją przyjaciółką na zawsze -nie spodziewałam się, że kto kol wiek powie mi coś tak miłego, uśmiechnęłam się, mimo tych wszystkich spraw mogłam się uśmiechnąć będąc przy moim przyjacielu. Nastała krótka cisza, bo zaraz ktoś zaczął walić w drzwi, chciałam wstać i zobaczyć kto to, lecz Tom mnie przytrzymał obok siebie dalej tuląc. Wypuścił mnie z objęć, lecz dalej trzymał za ręce. Patrzył mi prosto w oczy.
-Uwierz mi, że dopóki nikt nie da ci znać, że jest twoim znajomym lepiej nie otwierać. I nawet przy tym nie można być pewnym. -spojrzał na drzwi i zaraz znów na mnie -nie podchodź nawet tam, choćby nie wiem co. -W tym momencie puścił moje ręce i podszedł do drzwi, odkrył wizjer i spojrzał przez niego, cały czas się mu przyglądałam. Nie ruszał się z miejsca, tylko patrzył, spojrzał na mnie jakby upewniał się czy dalej tam jestem a potem znów przez wizjer. Zakrył z powrotem małe oczko po czym ostrożnie wycofał się tak by nie dać znaku, że kto kol wiek jest w domu. Usiadł obok mnie. Nagle ścisnął moje ramie, dosyć mocno, cichutko pisnęłam a on momentalnie mnie puścił.
-Tom co ty robisz.. Kto to pukał? -złapałam swoje ramię i zaczęłam je rozmasowywać.
-Ty... -badawczo się na niego popatrzyłam.
-Jak to ja?
-Te osiedle oszalało.. Alex gdzieś zniknął, zostawił mnie, mam zwidy nie wiem co robić -cicho się rozpłakał, nie wiedząc co robić podeszłam do drzwi. Odsłoniłam malutki wizjer i spojrzałam przez niego. Zaraz odskoczyłam, tam naprawdę stałam ja, tylko że z dziwnymi żyłami wychodzącymi na policzkach, białymi oczami i przygarbioną sylwetką. Szybko zasłoniłam mała szybkę i odeszłam od drzwi przestraszona.
-Tom.. -złapałam jego twarz i skierowałam tak by patrzył na mnie a nie w poduszkę -przestań płakać, nie masz zwidów, tam serio stoję ja.. a może lepszym powiedzeniem będzie, że to jakaś moja podróba, nie wiem co tu się dzieje, boje się strasznie, ale masz numer komórkowy do Alexa? -wskazał tylko komórkę leżącą na blacie w kuchni, żeby tam po ciuchu przejść musiałam się sporo natrudzić w tym bałaganie. Numeru nie musiałam długo szukać był zapisany jako pierwszy. Wystukałam w swój telefon dziewięć cyferek, zadzwoniłam. Był sygnał, wyraźnie był, lecz nikt nie odbierał.. Wkurzyłam się, miał pilnować Toma. Czułam się taka bezsilna, próbowałam tam jeszcze z dziesięć razy, ale nikt nie odebrał.
Co chwila zaglądałam w wizjer, a dziwna kobieta raczej nie zamierzała się stamtąd ruszyć. Po jakimś czasie zamknęłam się z moim przyjacielem w pokoju i usypiając go na moich kolanach sama zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy