środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 31

Dom był duży i nowoczesny, a dzięki dużym oknom, które były niemal wszędzie, do środka wpadało mnóstwo światła . Mój pokój znajdował się na pierwszym piętrze. Pierwsze co rzucało się w oczy to widok na las... Był przepiękny. Łóżko było ustawione bokiem do okna w dość sporej odległości od niego, na ścianie od strony drzwi znajdowała się szafa. Po obu stronach łóżka stały dwie szafki noce.  W rogu pokoju znajdowało się biurko. Wszystko w kolorach jaśminu i jasnego brązu. Pasowało mi to. W pokoju stały już moje rzeczy, które zostały tu przewiezione sama nie wiem kiedy. Gdy tak stałam wpatrując się w horyzont wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Oparłam czoło o szybę, była zimna mimo ciepła panującego w pokoju. Spojrzałam na otoczony wysokim, czarnym płotem plac. Znajdowała się na nim huśtawka, stół, kilka ławek i grill. Oczywiście wszędzie było dużo kwiatów, drzewek. Zmierzchało już powoli, więc ludzie z ogródka zaczęli schodzić się do domu.
Zdjęłam czarne trampki, położyłam przy szafie obok reszty swoich rzeczy. Poczułam zmęczenie, położyłam się do łóżka. Wpatrując się w zachodzące słońce i tuląc do siebie czarny koc szybko usnęłam.


Światło co chwilę gasło. Raz było jasno, za chwile ciemno. Stałam przy ścianie w samej bieliźnie trzęsąc się z zimna. Kolejna próba? Kara? Zachcianka? Zgasło raz jeszcze, nie zapalało się. Zaczęłam panikować bojąc się ciemności, czując tylko ogarniające mnie zimno. Już chciałam usiąść kiedy coś walnęło o ścianę, tuż przy mojej głowie. Próbowałam zobaczyć coś w tej ciemności, lecz nadaremnie. Rozpłakałam się czując obezwładniający strach i narastającą panikę. Wyciągnęłam prawą dłoń przed siebie, natrafiłam  na materiał. Czułam przez niego spinające się mięśnie.-Oj Alicja, Alicja... -to był on, szarooki. Światło zapaliło się, a on stał przy mnie. Dopiero po chwili zauważyłam coś jeszcze... Osłonił mnie, a wtedy ja dostrzegając kolejną parę oczu zemdlałam. W głowie zapadło kolejne spojrzenie, tym razem przekrwionych oczu, prujących nienawiścią...


Przebudziłam się. Cała się trzęsłam, było mi zimno, otuliłam się szczelnie kocem. Pomyślałam o minionym śnie i wtedy spojrzałam przez okno, to były one. Czerwone oczy patrzące z daleka. Z lasu, wprost na mnie. Szybko zerwałam się z łóżka potykając się po drodze, nagły przypływ paniki i strachu spowodował niekontrolowany szloch. Wpatrując się cały czas w las i nie znikające spojrzenie, mrugałam  próbując widzieć coś przez łzy, jednocześnie szukając włącznika światła. Do pokoju z hukiem wpadł Alex, od razu podążając za moim spojrzeniem. Wtedy oczy zniknęły, nie było ich. Na moich policzkach zawitał rumieniec wstydu.
Nie uroiłam sobie tego..
Powtarzałam co chwila w głowie to zdanie zwijając się w kulkę na podłodze, chowając głowę w kolanach i przyciągając je do siebie. Próbowałam się opanować, lecz nie umiałam. Tak strasznie się bałam.
-Hej.. Alicja.. -zaczął niepewnie, położył leciutko dłoń na moim ramieniu i zamknął za sobą drzwi. -Co się stało?
-Tam ktoś był -wydukałam w kolejnych szlochach próbując złapać powietrze - Był też kiedy byłam zamknięta ten długi czas, a wtedy jak się zjawił pomogli mi -przyciągnęłam bardziej nogi do siebie, choć już się nie bardzo dało. Nic nie mówił, podniosłam głowę i jedno spojrzenie na niego mówiło wszystko.
-NIE WYMYŚLIŁAM SOBIE TEGO! -krzyknęłam, szybko wstając, jednocześnie zrzucając jego dłoń ze swojego ramienia. Czułam się odrzucona, jak wariatka z urojeniami. Krążyłam ostrożnie po pokoju bojąc się podejść do okna.
-Ja nie twierdze, że to sobie wymyśliłaś. -kolejny głośny szloch przerwał jego zdanie. -Hej spójrz na mnie -delikatnie podniósł moją głowę za brodę kierując na siebie moje spojrzenie. Nie słyszałam nawet kiedy podszedł. Kiedy łzy płynęły dalej on zaczął delikatnie ocierać je kciukami wpatrując się mi w oczy.
-Widzę w twoich oczach prawdę, wiec ci wierze.. -przerwał na chwileczkę krzywiąc się -przestań już płakać bo nie mogę się temu przyglądać -zgarnął mnie przytulając do swojej piersi. Czułam delikatne perfumy zmieszane z zapachem limonki i czegoś słodkiego. Tak znajomy zapach.. Swoją brodę oparł o moją głowę. Staliśmy tak dłuższą chwilę dopóki nie opanowałam paniki i płaczu. Powoli wracałam do siebie, a wtedy z dołu usłyszeliśmy krzyk. Chłopak od razu się ode mnie oderwał i popędził na dół, ledwo nadążałam za nim. Chciałam wiedzieć co się dzieje.
-Kur.. puść mnie chce do brata debilu jeden! -zeskakując na podłogę z ostatnich schodków dostrzegłam znajomego mi małego blondyna szarpiącego się z dużo wyższym chłopakiem. Nieznajomy wyróżniał się siwymi włosami do ramion, pieprzykiem pod prawym okiem i szarymi oczami. Mimo wszystkiego wyglądał na bardzo młodego. Z łatwością trzymał Bastiana pod pachami w górze uchylając się przed jego panicznym wymachiwaniem rękoma i nogami. Po dostrzeżeniu brata młody chłopak od razu się uspokoił wisząc w górze i głupio się uśmiechnął wyszczerzając zęby.
-O cześć Alex! -krzyknął po czym szerzej się uśmiechnął, sama nie wiem czemu też się uśmiechnęłam, wtedy wszyscy spojrzeli na mnie.
-No co? -zmarszczyłam brwi. Wtedy poczułam dwie niewielkie dłonie na mojej prawej ręce. Było tu wiele nieznanych mi osób, a kiedy się odwróciłam zamarłam.
W jednej chwili cała krew odpłynęła mi z twarzy. Wpatrywałam się w 10 latka, który  szukał uparcie mojej dłoni. Był albinosem. Loczki na jego głowie układały się niczym mały baranek i kolejny raz się uśmiechnęłam. Wtedy podniósł wzrok i przekrwione oczy zaczęły się we mnie wpatrywać. Szybko odwróciłam wzrok na Alexa, który wyraźnie nie wiedział jak zareagować. Moje tętno przyśpieszało, wszystko ucichło miałam wrażenie, że tylko je słychać.
-Serce ci zaraz wyskoczy -chłopiec odezwał się delikatnym głosem a jego oczy zmieniły kolor na szary zmieszany z zielenią. Wtedy nie wytrzymałam. Świat zamazał się w jednej chwili przybierając czarnego koloru. Zrobiło się spore zamieszanie, słyszałam jeszcze krzyk dziecka i oderwanej małej dłoni od mojej ręki. Potem była już tylko pustka.
Otworzyłam oczy, tak bardzo ociężałe i śpiące. Zdezorientowana rozglądam się, mój wzrok ląduje na chłopaku siedzącym na podłodze, opierającym się plecami
o szybę.

Obserwatorzy