sobota, 13 września 2014

Rozdział 23

17 września 1798r.
Znów ich zgubiłem, moje dwie małe siostry. Rodzice postradali zmysły, nie mówią im wszystkiego. Od początku wiedziałem, że tamtego dnia powinienem ich się pozbyć gdy wszystko zaczynało być tak jak nie powinno. Ta wiedźma ich zmieniała, któregoś dnia dorwę ją jak i jej wspólnika zakończę ich żywot raz a dobrze. 
Tym razem poszukam na wschodzie, kończy mi się czas, one dorastają, starzeją się, umierają. Z każdym nowym życiem wyglądają inaczej, a rodzice nie mówią im jak mogą zatrzymać swoje wspomnienia, obecne ciało, życie. Sam nie wiem już co robić, niemal wszystko poświęcam na szukaniu sióstr. Nawet jeśli wpadnę na ich trop, zaraz to gubię, jak można szukać jakiej kol wiek osoby nie wiedząc jak ona wygląda. Poważny mętlik zawitał w mojej głowie, muszę dogłębnie pomyśleć co dalej. 
Mam nadzieje, ze przynajmniej wychowują się na dobre kobiety, choć przykładnych rodziców to nie mają. Ja ich znajdę, kiedyś poznają całą prawdę, będą starały się o własne bezpieczeństwo tak jak powinny dotychczas.
Kyle Moore


Obudziłam się we własnym łóżeczku, nie pamiętając wczorajszego wieczoru, ta pustka w głowie zaczęła mnie prześladować. Nie wiedziałam czy zrobiłam wczoraj jakiś krok do Toma czy też nie, było zbyt uciążliwe dla mnie taka niewiedza, lecz musiałam wstać z łóżka i żyć dalej.
Mój niebieski kolega Mike, tak właśnie zaczęłam go nazywać przez te niebieskie włosy i oczy, cały dzień tylko spoglądał na mnie z poważną zamyśloną miną. Po jakimś czasie po prostu zaczęłam się z tego śmiać, było to irytujące, ale i głupkowate. Z zamyśleń wyrwał mnie sms.
Co tam porabiasz mała?
To Katherine, zupełnie wyleciała mi z głowy. Przez kilka minut siedziałam i głowiłam się jak osoba która bardzo mi pomagała wyleciała mi z głowy, było to dla mnie trochę nierealne.
Szkoła.
Odpisałam pod ławką tak by nauczyciel nie widział, choć w sumie i tak nikt nie zwracał na mnie uwagi, no nie licząc niebieskiego kolegi. Po chwili dostałam sms zwrotny.
Zwijaj się czekam przed szkołą, widzę cię w oknie, wychodź, masz pięć minut ;*
wyjrzałam przez okno i rzeczywiście tam była, zdziwiłam się. Może była w pobliżu i tylko podeszła do tego okna, ale skąd mogła wiedzieć gdzie mam teraz lekcje...
Nie mogę.
Choć, nie marudź...
Nie umiałam się wymigać ani dla nauczyciela, ani dla przebiegłej blondynki. Wstałam i zapytałam czy mogę wyjść bo się źle czuje, nauczyciel o dziwo od razu mnie wypuścił. Czy to mój szczęśliwy dzień?
Gdy wyszłam ze szkoły, Katherine rzuciła we mnie gazetą.
Wczorajszej nocy porwano młoda dziewczyne podobno nazywała się Karolina Moore. Świadkiem była starsza kobieta która od razu zadzwoniła na policję, niestety nie udzieliła zbyt wielu pożytecznych informacji. Policja jest w trakcie szukania jakich kol wiek tropów, osoby które coś wiedzą są proszone o kontakt pod numer alarmowy policji.
-Co to jest? -zapytałam patrząc się w gazetę jak w wenecki obraz.
-Widziałaś wczoraj swoją siostrę? Wujostwo? -faktycznie.. gdy teraz o tym myślę od wczoraj na żadne z nich nie trafiłam w ciągu dnia.
-Nie -po chwili zaczęła docierać do mnie powaga sytuacji. -Ja muszę ją znaleźć, ja muszę jej poszukać, przeszukam całe to miasto, znajdę ją -czułam jak mokną mi policzki, jaka jestem bezradna w tej sytuacji choćbym nie wiem co chciała zrobić, przyjaciółka nic nie mówiła już tylko przytuliła. Wtuliłam się w nią, czułam jej ciepło. Moja siostra jest gdzieś sama, beze mnie, bez pomocy, co ja teraz zrobię.
Pojechałam z Katherine na policję, opowiedziałam wszystko co wiem, o tym jak dziwnie się zachowywała, o Bastianie, Alexie, szpitalu, tym jak ich poznałyśmy. Wszystko co było związane z moją siostrą. A przede wszystkim o tym, że wujostwa też nie ma, zostałam sama, blondynka musiała szybciej wyjść z policji coś załatwić i zostałam kompletnie sama, bez żadnego wsparcia, poczucia bezpieczeństwa.
Po przesłuchaniu zaproponowano mi jakiś nocleg bym nie musiała być sama w domu, lecz odmówiłam i obiecałam że gdyby mi czegoś brakowało zgłoszę się tam. Funkcjonariusz nadzorujący był już starszym panem, bardzo miłym i widziałam troskę w jego oczach. Stojąc przed budynkiem w którym niedawno mnie przesłuchiwano, złapałam się jednej myśli, jeżeli spotkam Toma to i Alexa, a z kolei ten powie mi coś o Bastianie, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu który jedzie właśnie w tamtą stronę, mając nadzieję na odrobinę szczęścia. Ludzie przemieszczający się komunikacją miejską w tą stronę byli dosyć dziwni i przeważnie zaniedbani. Cieszyłam się kiedy pojazd zatrzymał się na przystanku na którym miałam wysiąść, ludzie czym bliżej nocy zachowywali się dziwniej. Gdy wysiadłam zaczęli się niespokojnie poruszać i rozglądać, na moje szczęście każdy pojechał dalej. Czułam się trochę jak jakiś obiadek.

2 komentarze:

Obserwatorzy