wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 12

Powoli opróżniałam swój kubek krzywiąc się i co raz spoglądając na siostrę już znacznie weselszą. Do kawiarni wszedł wysoki brunet o jasnych niebieskich oczach. Czarne trampki, luźne niebieskie rurki, ciemna koszulka a na niej jasna niebieska bluza. Myślałam, że zaraz wypluje to cholerstwo z buzi gdy jeszcze raz przyjrzałam się jego ślicznej twarzy. Kruczoczarna grzywka opadała na oczy, a reszta włosów w nieładzie trzymała się głowy. Zdejmą z uszu słuchawki i powiesił na szyję. Spojrzał na chłopca, a potem przez krótką chwilę na mnie.
-Bastian wracaj do pokoju. -odezwał się nagle swoim melodyjnym głosem, różowooki pożegnał się ze swoją rozmówczynią i szybko poszedł we wskazane miejsce. Brunet jeszcze rzucił na mnie swoje krótkie spojrzenie po czym się oddalił. Czułam się dziwnie kiedy tak na mnie spoglądał. Miał w sobie coś co przyciągało. Przez jeszcze długą chwilę patrzałam w pustą przestrzeń przez którą chłopak niedawno wyszedł.
-Alicja, jestem zmęczona, możemy iść ?- po tych słowach przeniosłam spojrzenie na siostrę i wyglądała naprawdę okropnie, ledwo na nogach się trzymała. Chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia ze szpitala. Wyglądała jakby zaraz miała paść a mimo tego się cieszyła. Wychodząc jeszcze przy wyjściu spotkałam niebieskookiego, jego zimne spojrzenie przez dłuższą chwilę zatrzymało się na mnie a potem na mojej towarzyszce, którą już z trudem ciągnełam. Po wyjściu czułam się dziwnie, chciałam jeszcze na niego popatrzeć. Strasznie dziwne uczucie. Zatrzymałam się nie wiedząc co dalej zrobić, gdy z zamyśleń wyrwał mnie już znajomy głos.
-Podwieźć panie ? -odwróciłam się gwałtownie, to był tylko Dylan który już trzymał Karolinę na rękach. Szeroko się uśmiechną, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Skąd się tu wziąłeś ? -jego uśmiech zbladł, nie wiedziałam o co chodzi.
-Podwoziłem tu kogoś, choć szybko do samochodu -to zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
-Idź weź ją zanieś ja zapomniałam czegoś -pośpiesznie ruszyłam w stronę szpitala, a przed nim stał on i przyglądał się mojemu przyjacielowi. Minęłam go jak gdyby nigdy nic, potem ruszyłam biegiem przez zielone korytarze, aż do pokoju z dwoma łóżkami gdzie leżały osoby spokrewnione ze mną. Przy ich łóżku stał już znajomy mi chłopak o dziwnych oczach, a w rękach trzymał moją torbę którą tu zostawiłam.
-Wiesz, że oni umierają ? -jego słowa mnie wprawiły w bez ruch, nie chciałam znowu kogoś tracić. Spojrzenie wbijało mnie w ziemie. Nawet nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, po chwili jego wyraz twarzy był znów przyjazny, jakby był drugim sobą. -Proszę bardzo chyba coś zostawiłaś ! -podał mi torbę, słodko się uśmiechając. Przykucnęłam przed nim, wzięłam swoją rzecz i spojrzałam mu głęboko w oczy. Teraz to ja byłam mała dla niego.
-Są naprawdę śliczne, dlaczego powiedziałeś że umierają ? -chciał dotknąć ręką mojego policzka kiedy czyjś głos go zatrzymał.
-Nie dotykaj jej -uśmiechnęłam się do siebie rozpoznając głos, złapałam rękę chłopca.
-Pokażesz mi gdzie twoje łóżko ? -uśmiechną się, zaraz ciągnąc mnie za sobą, wychodząc z ponurego pomieszczenia rzuciłam jeszcze złowieszcze spojrzenie Dylanowi.
-Nie masz pojęcia co robisz -krzykną za mną -ja nie będę miał jak ci pomóc -nie rozumiałam go czasami w ogóle.
-Nie potrzebuje pomocy -po czym zaraz zniknęłam mu z oczu.
W jego pokoju stało tylko jedne łóżko, a pokój był cały biały, na podłodze było sporo książek, a para krzeseł na której powinni być bliskie ci osoby były zupełnie puste.
-Jesteś tu sam ? -zapytałam nie myśląc.
-Nie, z bratem, często mi coś karze, ale i tak bardzo go kocham -powoli ogarniał książki z przejścia.
-Takie już jest starsze rodzeństwo -podeszłam do okna, uważają by nie rozwalić stosików książek. Znajdowałam się na drugim piętrze, gdzie z tego widoku doskonale widziałam samochód na którym opierał się wściekły Dylan.
-Ten chłopak jest inny niż ty, zastanawiam się czy zdajesz se z tego sprawę -nie zauważyłam kiedy stał już przy mnie.
-Inny ? W jakim sensie ? -usiadłam na parapet, plecami opierając się o szybę.
-Szybszy, silniejszy ... ty też byłaś silna prawda ? -te oczy były swego rodzaju zwierciadłem, mogłam w nich dostrzec zainteresowanie, smutek, radość, zdziwienie.
-Czy byłam ? -na chwilę przerwałam swoją wypowiedź po czym kontynuowałam -tak byłam silna, ale to już przeszłość, nigdy nie będę mogła wrócić do tego jaka byłam -w jego spojrzeniu zapaliła się jakby iskra ciekawości.
-Opowiedz mi więcej, opowiedz kim chcesz być -złożył ręce w geście proszącym.
-Wybacz mi muszę iść -zeskoczyłam z parapetu, rozwaliłam mu czuprynę na głowie po czym dodałam -innym razem. Jeszcze się pewnie spotkamy -pomachałam mu wychodząc z pokoju a ten odmachał.

3 komentarze:

  1. Super piszesz ;-) Ciekawy wątek Dylana jako opiekuna. Nie mogę się doczekać dalszych losów tych bohaterów. Kiedy dodasz następne??

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy