czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 10

Alicja.

Pobyt w szpitalu był krótki i nudny. Szybko wypuścili mnie do domu a wujostwo nie spuszczało mnie z oczu.
Dni mijały jeden po drugim. Chodziłam do szkoły i odchodziłam. Unikałam jak najwięcej osób potrafiłam, zamknęłam się w sobie. Nie było mi już dane spotkać Dylana i w sumie to dobrze. Z biegiem czasu zapominałam o jego istnieniu.
Kilka dni przed świętami trwały zaciekłe przygotowania do wigilii. Nawet ja musiałam im pomagać. Jakieś ozdoby domu, pieczenie, gotowanie, a wszystko po to by potem to sprzątać.
Właśnie siedziałam za domem i patrzyłam w gwiazdy, noc była dla mnie ukojeniem odkąd pamiętam. Tylko to mnie uspokajało jak się wściekłam, ale nie zawsze oczywiście. Jutro ostatni dzień szkoły i udawania bycia miłą. Mam nadzieje, że zimne powietrze które teraz mnie ostudza przykróci mój temperament. Szkoda, że nie ma już moich rodziców. Mogli by na mnie pokrzyczeć, że się przeziębię i że mam wracać do domu. Wyciągnęłam rękę w górę z nadzieję złapania mamy za dłoń, ale to tylko moja wyobraźnia. Nie umiałam się przed nikim przyznać, ale brakowało mi ich, jak nikogo dotychczas. Łza spłynęła mi po policzku a żmudne wspomnienia przeminęły przed oczami. Żałuje że byłam taka straszna dla nich, że nie umiałam docenić co to rodzinne ciepło. Przysunęłam bliżej kolana i objęłam je rękoma. Płakałam coraz bardziej. Tęsknota nie dawała mi spokoju, a myśl o moim zachowaniu po tym wszystkim jeszcze bardziej mnie dobijała. Wszyscy myślą, że jestem taka twarda, że niczego się nie boję, a wystarczy kilka wspomnień żeby płakać jak dziecko. Ale ... ale ja muszę się trzymać ... Muszę być silna, silna dla Karoliny ... Musze jej pomagać ... Mam tylko ją ... Wstałam z trawy ostatni raz wyciągając rękę do gwiazd z nadzieją, że mama mnie rozumie. Przynajmniej ona.
Idąc do pokoju widziałam jak moja siostra doskonale się bawi piekąc ciasto. Choć wszędzie latała mąka to i wujkowie potrafili się z nią bawić i choć na chwilę się uśmiechnęłam, ale nie potrafiłam długo utrzymać uśmiechu.
Niespodziewanie szybko zasnęłam, ale także wstałam. Zanim ktoś zdążył mnie obudzić już byłam na nogach. Przyszykowałam się szybko do szkoły i ubrałam. (w krótkie spodenki, zakolanówki, bluzkę na ramiączkach i dużą rozpinaną bluzę) Jeszcze tylko włosy zaplotłam w jeden warkoczyk na bok i mogłam iść. Po drodze zgarnęłam ze stołu kilka kanapek które zjadłam po drodze.
Wchodziłam po schodach z szatni, kiedy znikąd pojawił się jakiś chłopak i wciągnął mnie do niej z powrotem. Chciałam krzyczeć, ale silna dłoń nie pozwalała mi wypuścić ani jednego słowa.
-Wiesz że ładnie pachniesz ? -pokiwałam głową przecząco. Próbowałam jakoś się wyrwać, choć wiedziałam że to daremne. -Dłużej nie mogę się powstrzymywać, już nie daje rady -jego ręce drżały. Odchylił moją głowę na bok by potem językiem jeździć po szyi. Chciałam wydostać się z tej sytuacji, ale nie mogłam. Po chwili poczułam coś zimnego a potem przeszywający ból. Z każdą sekundą robiło mi się słabiej, gdy nagle wyrwał ze mnie zęby i puścił na ziemię. Ręką odruchowo złapałam bolące miejsce i podniosłam głowę by widzieć co się dzieje. Wtedy zobaczyłam jak ten blondynek za którym obstawiają się wszyscy w szkole odciąga nieznajomego. Byłam mu za to wdzięczna. Odsunęłam się w jeden kąt małego pomieszczenia i schowałam twarz w kolanach. Czułam jak krople łez wnikają w materiał zakolanówek. Nie chciałam by kto kol wiek mnie teraz widział.
-Wszystko dobrze ? -słowa te wypowiadał mój "bohater".
-Jak może być wszystko dobrze ! Ugryzł mnie ! Ten palant mnie ugryzł ! -podniosłam głowę pokazując mu zapłakaną twarz a jednocześnie moją słabość. -Zostaw mnie -niemal szepnęłam.
-Pokaż -dotknął mojej ręki.
-Wynoś się ! .. Wynoś ! .. -strąciłam jego dłoń, wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam ze szkoły. Na śniegu zostawały tylko pojedyncze krople krwi, a mi robiło się słabiej z każdym krokiem. Nie wiedziałam już nawet w którą stronę idę, gdzie i po co. Upadłam na kolana i rozbeczałam się. Nie byłam już wstanie przytrzymać krwawiącej rany. Świat zanikał mi z oczu, aż w końcu widziałam tylko ciemność.

Jest mi ciepło i tak ... miękko. Dlaczego mi tak dobrze ? Powinnam być .. na śniegu ... Szybko otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Byłam w czyimś łóżku ... Chciałam wstać, ale zorientowałam się że mam na sobie tylko bieliznę. Owinęłam się w kołdrę i dopiero mogłam gdzieś iść, ale zanim wyszłam z pokoju rozglądnęłam się za swoimi ciuchami. Niestety nie było po nich ani śladu. Chciałam już łapać za klamkę kiedy drzwi same zaczęły się otwierać, odruchowo cofnęłam się do tyłu, ale przez kołdrę się wywaliłam. Podniosłam wzrok i ujrzałam tego samego chłopaka co mi pomógł w szatni. Dość sporo razy się z nim mijałam a do tej pory nie znam jego imienia.
-Co ja tu robię !?
-Pomogłem ci, zemdlałaś ... a wszystkie ciuchy masz we krwi ... -patrzył na mnie dość dziwnie.
-Mhm ... -mruknęłam se pod nosem.
-Tam masz moją szafę -pokazał ją palcem -ubierz się w coś i zejdź na dół. -Nie czekał chwili dłużej, wyszedł. Znalazłam w szafie strasznie dużą czarną koszulę. Pomyślałam, że to wystarczy i od razu ją włożyłam. Zapięłam wszystkie guziki oprócz dwóch na samej górze. Zeszłam na dół, gdzie siedział chłopak który czytał książkę.
-Dzięki za pomoc ... -ten od razu podniósł wzrok.
-Ta nie ma za co ...

2 komentarze:

  1. Gdzie Dylan ;-; ? A ja go tak lubiłam... pojawi się jeszcze? ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście ^^ Już zaraz w kolejnym rozdziale xd

      Usuń

Obserwatorzy