wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 29 cz2


-Nie jestem pewien czy powinnaś tam wracać teraz -mówił to Tom który właśnie wchodził do pokoju.
-Dlaczego? -spytałam niepewnie.
-Twoich krewnych nadal nie ma, Karolina znika na całe dnie z Bastianem, więc bardzo trudno na nią w ogóle trafić, żyją jak chcą a ja uznali za zaginioną i tym lepiej... dużo trzeba będzie ci wyjaśnić złotko. A z twoim obecnym stanem nie będziesz potrafiła funkcjonować sama... I mam bardzo ważne pytanie.. -zamilkł nagle.
-Jakie?
-Co pamiętasz z ostatniego miesiąca -uśmiechnął się miło, natomiast Alex tracił go łokciem w nogę. Zrobiło mi się słabo, lecz pamiętałam niewiele, urywki które wracały do mnie we snach.
-Nic.. -skłamałam nie chcąc się z niczego tłumaczyć. Tom spojrzał na mnie z grymasem i pokiwał twierdząco głową mrukając coś pod nosem. -Nie chce tutaj zostać.. poradzę sobie w domu -uśmiechnęłam się smutno.
-Alicja... Nie ma nawet o tym mowy.. Nawet nie wiesz jak bym się o ciebie martwił.. -mój przyjaciel o którym wiedziałam tak niewiele naprawdę wyglądał na zatroskanego.
-Chyba, że chcesz zamieszkać ze mną pewien czas -spojrzałam zdziwiona na Alexa, Tom również wyglądał na bardzo zdziwionego. Zamrugałam kilka razy nie wiedząc co odpowiedzieć.
-No pewnie, że chce -zielonooki chłopak zdecydował za mnie szturchając chłopaka trzymającego wciąż moją dłoń. Już chciałam coś powiedzieć kiedy do pokoju weszła pielęgniarka wraz z doktorem dyżurującym. Chłopaki zostali wyproszeni a ja miałam być zaraz oglądana przez doktora.
-Jak się czujesz? -spytał niskim głosem wpatrując się w kartę pacjenta, okrągłe okularki powiększały jego małe oczy, zmarszczki przykrywała w większości broda i wąsy.
-Niezbyt dobrze, wszystko mnie boli -pielęgniarka chodziła w kółko przekładając leki kilka razy w to samo miejsce.
-Hm.. -starszy pan postukał się długopisem po brodzie po czym dopiero spojrzał na mnie, pierwszy raz odkąd tu wszedł -dobra wiem, że jesteś prawie naga i nie to żeby mnie to cieszyło ale i tak muszę cię zbadać.. Podnieś się i spuść nogi z łóżka w moją stronę -zarumieniłam się miałam na sobie tylko luźną koszulę i majtki. Doktor pomógł mi się podnieść i usiąść jak powiedział. Uważnie przyglądałam się jak odpina kilka guzików od dołu koszuli aż do piersi pozostawiając je zakryte, cieszyło mnie to, nie chciałam siedzieć przed nim niemal naga. Położył ręce na brzuchu lekko przyciskając a z każdym dotknięciem słysząc moje syknięcia, potem ręce skierował na żebra uważnie i mocno jeżdżąc po nich palcami co sprawiało dużo bólu po minucie rozpłakałam się, po jakiś zaś dwóch minutach skończył sprawdzać żebra. Tak samo sprawdził resztę ciała wywołując mój płacz i ogromny ból. -Połamane nic nie masz -uśmiechnął się smutno wiedząc, iż strasznie cierpiałam. Pomógł mi się ułożyć z powrotem na wygodne łóżko. -Siostro leki przeciw bólowe dożylnie i posmarować maścią całą dziewczynę -napisał jeszcze coś na karcie po czym chciał wyjść.
-Przepraszam panie doktorze... -odwrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony -mogę posmarować się sama? -w tym czasie pielęgniarka wykonała zastrzyk do kroplówki do której byłam cały czas podłączona -i kiedy mogę opuścić szpital? -uśmiechnął się z troską.
-Możesz sama, siostra da ci tą maść i jutro będziesz mogła inaczej twoi przyjaciele zamęczą mnie prosząc o wypuszczenie ciebie -zdziwiona popatrzyłam na niego a ten po chwili wyszedł. Dostałam sporą maść która miała uśmierzyć jakoś cały ten ból. Po wyjściu personelu do pokoju wszedł tylko Alex zasłaniając szybkę przez którą można było zaglądać do pokoju, wryta patrzyłam co robi i zastanawiałam się przede wszystkim po co. Zbliżył się do łóżka i wziął ode mnie maść nie pytając o zdanie, usiadł mi w nogach i wyciskając jej odrobinę wziął moją stopę i zaczął wsmarowywać maść. Zaskoczona patrzyłam na niego nie mogąc nic powiedzieć.
-Wybacz, ale wszystko słyszałem co mówił lekarz... A po tobie już widzę, że już jesteś i tak strasznie przemęczona tymi badaniami i gdybym miał patrzeć jak dalej się męczyć... -urwał chyba nie wiedząc co powiedzieć dalej... Te słowa jakoś głęboko trafiały mi do serca, cała ta troska, chłopaka którego mniej znałam niż Toma. -Ładnie wyglądasz z rumieńcami -zaśmiał się tak beztrosko, tak, że mogła bym słuchać tego całymi dniami nie mając dość, muzyka dla duszy. Złapałam się za policzki uciekając gdzieś wzrokiem dookoła. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy te zimne dłonie przekroczyły kolano idąc co raz to w gorę kojąc zimnym dotykiem i lekkim masażem. Kiedy szedł tak cały czas w górę po udzie moje serce zaczęło szybciej walić, zasłoniłam twarz dłońmi czując, że robię się czerwona jak burak. Chłopak tylko się zaśmiał.
-No co się śmiejesz!? -krzyknęłam nagle siadając i zaraz z powrotem opadając na łóżko.
-Bez powodu -z tym swoim uśmiechem siedział i zaczynał masować drugą nogę. -Mam nadzieje, że nie robię tego za mocno, nie mam zbytnio wyczucia -rzucił szybko wpatrując się we mnie.
-Nie.. Jest miło... -spojrzałam na niebo za oknem ponownie uciekając od wzroku niebieskich oczu.
-Choć tu bliżej i usiądź do mnie tyłem-bez chwili wahania wykonałam prośbę. Siedziałam teraz przodem do okna ale także i tyłem do drzwi. Lekko przytulił się do mnie od tyłu dając swoje dłonie do przodu i odpinając resztę guzików które zostały po badaniach lekarza, czułam się tak strasznie skołowana w jego obecności. Gdy skończył je odpinać koszula zaczęła się zsuwać po moich ramionach, szybko ją złapałam głośno zaciągając się powietrzem.
-Alicja... Spokojnie -cofnął ręce dając do zrozumienia ze nie chciał źle.. Przynajmniej ja tak to odebrałam. -Musze posmarować ci plecy i żebra.. Rozumiem, że mi nie ufasz bo nie masz nawet najmniejszych powodów co do tego ale będzie cię mniej bolało, przykryj koszulą się z przodu -głos miał spokojny i łagodny, istny dar przekonywania. Drżącymi rękoma powoli zdjęłam koszulę i szybko przytuliłam ją do piersi oglądając się za siebie nerwowo. Zauważyłam tą jego smutną minę i wtedy łza wymknęła mi się z oka. -Nie płacz... -poczułam jego klatkę piersiową na swoich plecach a zaraz oplatające dłonie które złapały lekko za moje drżące. Swoją głowę wtulił w mą szyje. Był to najmilszy dotyk jaki kiedy kol wiek w życiu doświadczyłam. W tej chwili byłam jednocześnie zaskoczona, przerażona i tak cholernie bezpieczna. Z każdą minutą rytm mojego serca powracał do normalności. Wplotłam niepewnie dłonie w jego palce.
-Mogę się stąd nie ruszać? -spytałam niepewnie, w odpowiedzi szybko podniósł głowę zapewne zdziwiony pytaniem.
-Oczywiście -ponownie wtulił się we mnie.

1 komentarz:

Obserwatorzy